O mnie

Moje zdjęcie
Czytaj to co piszę, ja kryję się za słowami.

"Dużo Szaleństwa, więcej Grzechu" E.A. Poe

"Jeśli cnotliwą postać może przybrać diabeł, no, to panowie, macie go przed sobą." John Webster

środa, 3 lipca 2013

Świat w czarnych barwach

Dorota Masłowska
"Kochanie, zabiłam nasze koty"

Wydawnictwo: Oficyna Literacka Noir sur Blanc
ISBN: 978-83-7392-393-5 
Data wydania: 2012
Miejsce wydania: ?

Jak to nie zachwyca Gałkiewicza, jeśli tysiąc razy tłumaczyłem Gałkiewiczowi, że go zachwyca.
Witold Gombrowicz


Spójrz na okładkę, całkiem ciekawa prawda? Tytuł też intrygujący, od razu nasuwa się pytanie: ciekawe o czym jest ta książka? Niestety po lekturze dotychczasowych utworów Masłowskiej trudno jest mi zrozumieć fenomen popularności jej książek. Czytając "Kochanie, zabiłam nasze koty" ciągle "słyszałam" jakieś zgrzyty.
Nie należę do ludzi, którzy zachwycają się kimś tylko dlatego, że inni to robią. Nie przemawia do mnie pióro Masłowskiej. Jestem za to pełna podziwu, że tylko parę lat starsza ode mnie osoba stała się tak popularna. Oczywiście zazdroszczę, ale nie dlatego krytykuję. Krytykuję bo nie rozumiem. Po raz kolejny mam wrażenie, że coraz więcej jest książek pisanych pod publikę. Pod wąską publikę dodajmy. "Kochanie, zabiłam nasze koty" należy do książek pisanych w konkretnym celu. Zupełnie jakby autorka pomyślała sobie:
Rąbnę sobie jakąś książkę żeby dostać nagrodę i zyskać uznanie krytyków, ewentualnie czytelników niepospolitych, o wysublimowanym guście, tych, którzy lubią wszystko, ale tylko zanim stanie się zbyt mainstreamowe. Jak skrytykują, to powiem, że nie są w stanie zrozumieć artyzmu i wielkości. Powiem, że są za głupi, zbyt przyziemni. Będę popisywać się językiem, niech zobaczą jaka jestem obeznana...
Nie mogę zaprzeczyć, że Masłowska posługuje się językiem z wprawą, ma ciekawe pomysły i niezaprzeczalnie jest osobą inteligentną. Szkoda tylko, że fabuła, która mogła się rozwinąć w coś ciekawego, została przytłoczona i wręcz zaduszona przez potok słów. Niestety jak dla mnie książka ta, to przerost formy nad treścią. Jeśli będziecie mieć okazję, będąc w księgarni weźcie książkę w ręce i przekartkujcie. Zwróćcie uwagę na wielkie litery, zupełnie jakby strony były zapełniane na siłę.


O co chodzi?
Poznajemy dwie dziewczyny Farah i Joanne. Dziewczyny zdają się być przyjaciółkami. Różnią się od siebie bardzo, nawet gdy rozmawiają nie ma pomiędzy nimi porozumienia. Mówią jakby obok siebie, nie do siebie. Wszystko zmienia się, gdy Jo poznaje mężczyznę, nieatrakcyjnego hungarystę. Drogi Fah i Jo rozchodzą się. Fah rozpaczliwie szuka kogoś, kto mógłby stworzyć z nią jakąkolwiek relację. Nie ważne jest dla niej to, czy ta osoba będzie kobietą, czy mężczyzną. Ważne aby ten człowiek "potwierdził jej istnienie", którego sama nie jest pewna. Dalsza część fabuły skupia się głównie na losach Fah i jej próbach odegnania samotności.

Nie zachwyca
Skąd odwołanie do Gombrowicza? Otóż tłoczono mi całkiem niedawno na zajęciach do głowy, że "Masłowska wielką artystką jest!"*, a jak komuś się nie podoba, to znaczy, że nie ma pojęcia o literaturze. A ja głupia myślałam, że to kwestia gustu. Mówili: "głos młodego pokolenia", mówili: " konstruuje doskonały portret współczesnego społeczeństwa". Jeśli nasze społeczeństwo wyglądałoby faktycznie w ten sposób, a głosem moim miałaby stać się Masłowska, wolałabym jednak pozostać niema. Ludzie o których pisze Masłowska są przypadkami skrajnymi i groteskowymi, wszystko jest przerysowane do granic możliwości. Wydobycie wszystkiego co najgorsze z człowieka i ze społeczeństwa - to coś, co autorce wychodzi chyba najlepiej. Czytając ma się wrażenie, że wszyscy są głupi, prymitywni i nie wiedzą o co chodzi w życiu.
Nie zachwyca mnie także umieszczanie samej siebie we własnych książkach, zajeżdża mi to strasznie wybujałym ego.

Podsumowanie
Usilna próba diagnozy społeczeństwa, pesymizm, dostrzeganie najgorszych stron wszystkiego, duża dawka absurdu, z lubością ukazywana brzydota - to właśnie części składowe tej książki. Nie można zapomnieć o języku, który dąży aspiruje do wyjątkowości. Niestety, "Kochanie, zabiłam nasze koty" to kiepskie danie, zaserwowane na ładnym talerzu. Moja ocena to 2.

*mocno parafrazując słowa:"Słowacki wielkim poetą był!" W. Gombrowicz, Ferdydurke.

1 komentarz:

  1. No tak, ta książka czeka u mnie na półce. Również nie jestem przekonana, co do geniuszu Masłowskiej.

    OdpowiedzUsuń