O mnie

Moje zdjęcie
Czytaj to co piszę, ja kryję się za słowami.

"Dużo Szaleństwa, więcej Grzechu" E.A. Poe

"Jeśli cnotliwą postać może przybrać diabeł, no, to panowie, macie go przed sobą." John Webster

środa, 11 kwietnia 2012

Medycyna i śmierć. O sztywnej lekarce i jej interesujących przygodach.

Tess Gerritsen
"Dolina Umarłych"  




Dzisiaj kilka słów o książce, która nie należy do horroru, ale jest równie interesująca. To nie jest moje pierwsze spotkanie z tą autorką. "Poznałyśmy się" w 2008 roku, kiedy to sięgnęłam po książki "Chirurg" i "Skalpel". Czytało się na prawdę świetnie, nawet mój ówczesny chłopak, który unika książek jak ognia czytał obie te książki z zapartym tchem. Później czytałam jeszcze "Ogród kości", "Infekcję" i pewnie jeszcze jakieś książki, których nie kojarzę. Ogólnie wszystko co wychodzi spod pióra Gerritsen przypada mi do gustu, tak też było tym razem. Sięgnęłam po tą książkę bez wahania, notatka znajdująca się na tylnej stronie okładki tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że dokonałam dobrego wyboru. I nie chodzi mi tu tylko o krótkie streszczenie utworu, ale o fragment: "Wielkim fanem pisarki jest Stephen King, który stwierdził w wywiadzie prasowym: 'W moim domu czytamy każdą jej książkę' ".  Ktoś tu ładnie się zareklamował - ważne, że skutecznie.
 U Tess zawsze można spotkać powtarzające się elementy, swoiste znaki rozpoznawcze. Osią jest zazwyczaj lekarz, mamy dużo medycznych wątków, tajemnice i śmierć. Akcja toczy się zazwyczaj wartko, wydarzenia są interesujące i nieprzewidywalne. "Dolina umarłych" również bazuje na tych schematach, jednak nie można powiedzieć, że jest nudna, ani, że jest zbyt podobna do innych książek Gerritsen. Wręcz przeciwnie. Mimo powtarzających się elementów wykreowana historia jest różna od wszystkich utworów tej autorki. Kolejnym elementem łączącym niektóre książki Gerritsen są bohaterowie. W "Dolinie umarłych" spotykamy postacie, które możemy znać z innych książek - formalnie ten utwór jest ósmym tomem serii o Maurze Isles i Jane Rizzoli. Napisałam formalnie, ponieważ nie czytając poprzednich tomów możemy bez przeszkód sięgnąć po "Dolinę umarłych". Książki są ze sobą związane na tyle luźno, że nie poczujemy się zagubieni, ba, nie wiedząc o istnieniu poprzednich części nie zorientujemy się nawet, że przeczytaliśmy coś, co należy do serii.

Bohaterką "Doliny Umarłych" jest Maura Isles, patolog sądowy. Nie powiem, że polubiłam tą postać, bo byłoby to kłamstwem. Kobieta ta jest dla mnie "sztywna", zbyt opanowana i doskonała. Świetnie wykształcona, ma dobrą pracę, jest szanowana w swoim środowisku, zawsze nienagannie ubrana i mająca  maniery godne damy. Chodzący manekin. Jedną skazą na jej idealnym życiu jest romans z księdzem - Danielem Brophy'm(no tak, to już brzmi bardziej "po mojemu"). Jane Rizzoli, przyjaciółka lekarki opisuje ją tak "Maura była zbyt odpowiedzialna, żeby zbyt długo pozostawać niedostępna". Dla mnie wystarczająco opisuje ją pierwsza część: "Maura jest zbyt odpowiedzialna". To drażni mnie w tej postaci i powoduje niechęć. Zawsze odstręczali mnie sztywni ludzie, którzy boją się złamać zasad, a nawet jeśli to zrobią (tak jak tutaj w przypadku romansu) to nie potrafią się dobrze bawić... Nie umiem utożsamić się z Maurą i to chyba największy minus tej książki. Co zadziwiające, mimo mojej niechęci do głównej bohaterki nie zepsuło mi to przyjemności z czytania. Historia została napisana dobrze, trzyma w napięciu, nie pozwala długo irytować się charakterem bohaterki, bo porywa w wir przygody.
Bardzo podobają mi się opisy miejsc zbrodni, są plastyczne jakby Gerritsen malowała je w mojej głowie, ale przy tym są wyraziste, bardzo stanowcze. Jakby pędzel nie sunął po płótnie, tylko jakby malarz zdecydowanym ruchem bryzgał farbą po obrazie. Czytając, odnosiłam parę razy wrażenie, że autorka zagoniła się sama w ślepą uliczkę i nie wie jak z niej wybrnąć. Nieco naiwnym momentem jest chwila, w której Jane zostaje uderzona biletem lotniczym, który nadleciał wraz z porywem wiatru. Z mojej perspektywy wygląda to tak, że autorka nie miała dobrego pomysłu na nadanie akcji nowego biegu. Podobnie jest z zakończeniem - podoba mi się bardzo, jest zaskakujące, ale zdaje się być doklejone do całej opowieści.
Jeżeli chodzi o treść, to nie będę się zbytnio rozpisywać. Maura Isles wybiera się na konferencję lekarzy, gdzie poznaje kolegę po fachu - Douga, jego córkę i przyjaciół. Spontanicznie (cóż za odmiana) postanawia wybrać się z nimi na kilkudniowy wypoczynek.  Przypadkiem samochód, którym podróżują wpada w zaspy. Grupa znajomych musi znaleźć schronienie. Trafiają do dziwnego opuszczonego miejsca o nazwie "Królestwo Boże". Od początku widać, że ta wioska nie jest zwyczajna, wydarzyło się tu coś bardzo złego. Wszystkie domy zostały opuszczone w pośpiechu, nigdzie nie widać żywej duszy. Co tak na prawdę stało się w Królestwie Bożym? Kto poluje na Maurę i jej towarzyszy? Zachęcam do odnalezienia odpowiedzi na te pytania w książce "Dolina umarłych".

Fabuła jest bardzo ciekawa, pełna zwrotów akcji, tajemnic i zaskakujących wydarzeń. Wciąga natychmiastowo, od pierwszej do ostatniej strony. Bohaterowie są barwni, realistyczni. Wszystko to składa się na bardzo dobrą książkę. Dodatkowo podczas lektury łatwo wczuć się w sytuację postaci - miałam wrażenie, jakbym to ja znalazła się w sytuacji zagrożenia, w małym domku, w dolinie zagrzebanej pod śniegiem. To jak bardzo czytelnik potrafi zaangażować się w akcję, dobrze świadczy o poziomie książki. W skali od 1 do 10 oceniam książkę na 8 punktów. Polecam zapoznać się nie tylko z tą książką Tess Gerritsen, ale także z innymi.




1 komentarz:

  1. O, jak Stephen King czyta i poleca, to muszę sprawdzić, mamy bardzo podobny gust :D Dzięki jego rekomendacji poznałem kilka perełek, po które bym raczej nigdy nie sięgnął, gdyby nie to, że o nich wspomniał.

    OdpowiedzUsuń