O mnie

Moje zdjęcie
Czytaj to co piszę, ja kryję się za słowami.

"Dużo Szaleństwa, więcej Grzechu" E.A. Poe

"Jeśli cnotliwą postać może przybrać diabeł, no, to panowie, macie go przed sobą." John Webster

piątek, 13 kwietnia 2012

Trzech wspaniałych i jedna zdzira - The Walking Dead

"The Walking Dead"

 sezon 1 i 2

 

 Uwaga dzikie spoilery!

Nie wiem jakim sposobem dotarłam do tego serialu tak późno. Swoją premierę miał już w 2010 roku, ja obejrzałam pierwszy odcinek dopiero jakieś trzy tygodnie temu. Zaletą mojego "opóźnienia" jest to, że mogłam od razu obejrzeć obydwa sezony.  Zazwyczaj najpierw mam do czynienia z "papierową" wersją historii, później dopiero z filmową. Tym razem było inaczej. Nie jestem amatorką komiksów, a właśnie komiks był bazą dla serialu. Darowałam sobie czytanie. Może kiedyś to nadrobię, ale raczej nie prędko, ze względu na słabą dostępność papierowej wersji komiksu u nas w kraju.
Serial jak już wspomniałam powstał na kanwie niezwykle popularnego komiksu o tym samym tytule. Film niesamowicie mnie wciągnął, dawno nie oglądałam czegoś tak dobrego.
Skłamałabym gdybym powiedziała, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. Pierwsze moje odczucie to zawód. Liczyłam, że zobaczę jak doszło do "zombie apokalipsy", tymczasem akcja rozpoczyna się w świecie opanowanym przez te stwory. Szybko to przełknęłam.
W świecie bohaterów "The Walking Dead" wszędzie jest pełno truposzy. Na ulicach, w domach, w szkołach. Każdy hałas sprawia, że zombie zbiegają się do jego źródła w szybkim tempie. Aby je zabić należy po prostu uszkodzić lub zniszczyć mózg - czyli wszystko zgodnie z ogólnie przyjętym obrazem tych kreatur. Jak się później dowiadujemy, zombie zostały powołane do życia w wyniku tajemniczego wirusa.
Przejdźmy do głównych postaci.
Od razu zapałałam sympatią do głównego bohatera - policjanta Ricka Grimes'a (Andrew Lincoln). Na pewno na moją sympatię miało wpływ to jak wygląda aktor - trzeba przyznać, że (kolokwialnie mówiąc) niezła z niego dupa. Na początku widzimy Ricka, który zostaje postrzelony. Budzi się w szpitalu, zupełnie sam. Osłabiony poszukuje pomocy, okazuje się, że w szpitalu nie ma personelu ani pacjentów, jedynie zombie. Policjant udaje się na poszukiwania rodziny. Świat dookoła jest spustoszony, wszędzie pełno martwych. Rick dostaje się do domu, jednak nigdzie nie ma jego żony i syna. Spotyka mężczyznę i jego syna, którzy tłumaczą mu zaistniałą sytuację i dają schronienie. Policjant po pewnym czasie postanawia odłączyć się od nich i dalej szukać swoich bliskich. Przed odejściem dowiaduje się, że w pobliskiej Atlancie może znajdować się azyl dla uchodźców, miejsce wolne od zombie. Miasto okazuje się być wylęgarnią szwędaczy (tak później określani są martwi). Rick zginąłby, gdyby nie pomoc tajemniczego Azjaty, Glenna.
Chwilę później okazuje się, że Glenn (Steve Yeun) jest członkiem większej grupy ocalałych. Po kilku trudnych momentach i stracie jednego z członków drużyny wszyscy udają się do obozu.
W międzyczasie dowiadujemy się, że żona Ricka - Lori (Sarah Callies) oraz jego syn - Carl (Chandler Riggs), mają się dobrze. Co więcej zaradna pani Grimes zdążyła już znaleźć pocieszenie w ramionach najlepszego przyjaciela Ricka, policjanta - Shane'a. Widzimy ją kiedy wykrada się z obozu na małe posuwanko.



I tutaj rozum mi odjęło. Shane, grany przez Jon'a Brenthala całkowicie zawrócił mi w głowie. Nawet gdyby film okazał się najgorszą szmirą to oglądałabym wszystkie odcinki. Zahipnotyzował mnie. Zupełnie nie wiem, jak to się stało, że nigdy wcześniej nie widziałam kogoś takiego. Z miejsca przestałam współczuć Rickowi tego, że zdradziła go żona. Ba, zapomniałam o nim. Shane totalnie mnie oczarował. Chyba znalazłam ojca dla moich dzieci, szkoda tylko, że nie wie o moim istnieniu ;) Niesamowicie męski, idealnie w moim typie. Do tego odważny, twardy i piekielnie seksowny. Ciemne głębokie oczy, kwadratowa szczęka i postura twardziela. Z biegiem czasu dowiadujemy się, że to Shane uratował Lori i Carla, a także, że podjął próbę wyciągnięcia Ricka ze szpitala. Policjant zakochał się w Lori, jej syna zaczął traktować jak własnego. Jednak nie długo dane było mu się cieszyć rodziną. Jego szczęście przerywa niespodziewane wydarzenie.





Rick wraz z grupką nowo poznanych ocalonych przybywa do obozu. Tutaj nadeszła pora na rozczarowanie numer 2. Obóz do którego przybywa policjant okazuje się tym samym, w którym znalazła schronienie jego rodzina. Liczyłam, że poszukiwania potrwają dłużej, tak samo jak romans pomiędzy Shan'em i Lori. Niestety dochodzi do pojednania rodziny. Oszołomiony i przerażony Shane utracił w jednej chwili swoje chwiejne szczęście. Lori rzuca się w ramiona męża. To właśnie moment w którym przestałam lubić tą sukę. Zdradziła męża, możliwe, że romans zaczął się zanim Rick miał wypadek (nie potępiam zdrady). Szybko pocieszyła się po jego "śmierci", na dodatek za wszystko obwinia Shane'a. Nie liczą się dla niej jego uczucia, jest beznadziejną egoistką. 

Tym razem moja niechęć nie jest odosobniona. Internauci nienawidzą Lori, przemianowali nawet serial na "The Walking Whore", czego chyba nie trzeba tłumaczyć. Jej późniejsze poczynania ukazują ją jako kiepską matkę i niezdecydowaną idiotkę. Zdecydowanie jej osoba psuje mi przyjemność z oglądania. Na szczęście Shane jest w stanie wszystko zrekompensować... Lori nie wystarcza odtrącenie Shane'a, nastawia także Ricka przeciwko niemu. Po mimo całej sytuacji przyszły ojciec moich dzieci (lol) nie ustaje w ochronie ukochanej i jej syna. W momencie kiedy Carl zostaje przez przypadek postrzelony przez ocalonego z innej osady bez wahania wyrusza na poszukiwanie respiratora. Aby uratować syna Lori poświęca życie swojego towarzysza. Pewnie w tym momencie Shane stracił wielu wielbicieli, ale ja postąpiłabym tak samo. Po tym wydarzeniu Shane bardzo się zmienił. Nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Zrobił się cichy, stanowczy i zgorzkniały, ogolił głowę, co dodało mu tylko uroku.

W między czasie jest wiele pomniejszych wydarzeń, niektóre są ważne, inne mniej. Nie będę się rozpisywać o tym, skupię się na głównym wątku.
Dowiadujemy się, że główna sucz serialu jest w ciąży. Wszystko wskazuje na to, że ojcem jest Shane. Lori w końcu doprowadza do tego, że obaj mężczyźni biją się. Shane zaplanował zabicie Ricka, akcja nie powiodła się. Podczas szarpaniny mój ukochany bohater ginie. Po chwili "budzi się" jako zombie. Jego śmierć to dla mnie największe rozczarowanie obu sezonów. Nie rozumiem czemu pozbyli się tak świetnego aktora i tak obiecującej postaci. Serial już nie będzie taki sam. Wielki błąd twórców i wielkie rozczarowanie dla fanów (a przede wszystkim fanek) Jon'a.Z tego co udało mi się dowiedzieć takie posunięcie spowodowane było nieporozumieniami pomiędzy aktorem a jego szefami.
Walking whore
Wydawać by się mogło, że Lori będzie zadowolona ze śmierci swojego kochanka, jednak po tym co się stało jest obrażona na Ricka. Zasłużyła sobie w pełni na niechęć większości widzów. Rick zasługuje na kogoś lepszego, przydałaby mu się nowa kobieta. Twórcy serialu powinni się nad wszystkimi ulitować i uśmiercić tą wywłokę. Szkoda tylko, że nie mogą oddać Shane'a :(
Nie można zapomnieć o zombie. Po lekturze mojej pseudorecenzji The Walking Dead można by odnieść wrażenie, że zombie są na dalszym planie, że są tylko tłem. W rzeczywistości szwędacze są wszechobecni, są ciągłym zagrożeniem. Na każdym kroku na bohaterów czyha śmierć z ich ręki (a raczej z ich zębów ;) ). Nie da się tego dobrze opisać, żeby zobaczyć to wszystko na własne oczy.

Na szczęście po odejściu Shane'a oprócz Ricka został jeszcze jeden sympatyczny mężczyzna, którego z chęcią oglądam, nie tylko ze względu na walory fizyczne. Mam na myśli Daryla. Na samym początku byłam wobec niego bardzo nieufna, głównie z powodu jego brata, który był czarnym charakterem. Daryl jest tajemniczym outsiderem, człowiekiem który jest wprost stworzony do życia w trudnych warunkach. Doskonale zna się na tropieniu, polowaniu i broni.  Ma dosyć szorstką powierzchowność, ale za tym wszystkim kryje się wrażliwy mężczyzna. Nie jest za bardzo w moim typie, ale kreowana przez niego postać sprawiła, że stał się dla mnie atrakcyjny. Daryl jest również bardzo odważny.
Daryl

Podczas gdy dziewczynka z grupy ocalonych gubi się w lesie, Daryl robi wszystko aby ją odnaleźć. To w tym momencie jedyna postać (oprócz Ricka), którą darzę dużą sympatią. Pozostali mają jakieś większe lub mniejsze wady, jedynie T-dog jest i obojętny.  Daryl daje mi nadzieję na to, że będzie na kogo popatrzeć ;) Jeżeli chodzi o fabułę nie obawiam się zbytnio, że sezon trzeci będzie gorszy od dwóch poprzednich. Może różnić się od nich odrobinę, dotarłam do informacji, że Frank Darabont, ojciec sukcesu tego filmu nie będzie już uczestniczył w produkcji serialu. Oby producenci nie strzelili sobie w stopę w ten sposób.
Podsumowując, chciałabym napisać, że jestem oczarowana The Walking Dead. Oby powstawało więcej takich świetnych seriali.
Nareszcie jest na co popatrzeć, jest ciekawa fabuła, są nareszcie prawdziwe zombie! Każdemu bez wahania mogę polecić spędzanie wieczorów (i nie tylko) z tym serialem. Niesamowita atmosfera, niemal namacalne zagrożenie i prawdziwe postacie - wszystko to razem tworzy serial, który podbija serca wielu ludzi. Szerokie spektrum emocji, ekstremalne sytuacje i dobra gra aktorska. Czołówka jest bardzo klimatyczna, muzyka ewidentnie przypadła mi do gustu. Nie można też zapomnieć o charakteryzacji - wszystko wygląda bardzo realistycznie. W mojej skali dostaje solidną dziewiątkę - minus oczywiście za uśmiercenie Shane'a i za nieuśmiercenie Lori... Oglądajcie The Walking Dead! Trzeci sezon już w październiku!

3 komentarze:

  1. "Daryl jest tajemniczym outsiderem, człowiekiem który jest wprost stworzony do życia w trudnych warunkach. Doskonale zna się na tropieniu, polowaniu i broni. Potrafi poradzić sobie w trudnych warunkach." mały błąd się wkradł?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, nie zauważyłam błędu :) Jak i tego, że brakuje pewnie miliona przecinków :P

    OdpowiedzUsuń


  3. Have a look at my web site ... free skype sex

    OdpowiedzUsuń