Richelle Mead
"W szponach mrozu"
Chyba jestem masochistką. Po przeczytaniu pierwszego tomu Akademii wampirów powinnam pozbyć się tych gniotów. Oczywiście moje uzależnienie od książek nie pozwoliło mi na to - historia to historia, nawet kiepska zostaje wciągnięta do mojego umysłu i nie opuści go, dopóki nie doczytam do końca. Więc aby się jej pozbyć muszę to dokończyć.
Kolejna część serii, kolejne lamenty męczennicy Rose. Dziewczyna zakochana w swoim instruktorze walczy ze swoimi uczuciami. W tle wątek kryminalny - morderstwa na członkach najważniejszych rodów wampirzych. Strzygi ponownie zagrażają życiu delikatnych wampirków. Rozbudowany zostaje inny wątek - relacje Rozy z matką, wybitną strażniczką.
Młoda dampirka próbuje zmienić obiekt swoich uczuć, szuka pocieszenia u kolegi - Masona. Jej bunt, zachwianie emocjonalne i wszelkie problemy z samą sobą są bardziej uwypuklone. Historia jest odrobinę ciekawsza niż w pierwszej części, koniec jest nawet nie najgorszy. Da się znieść...
Byłam ciekawa co inni sądzą o tej książce, poszperałam troszkę. Wszyscy rozpływają się w zachwytach. Albo ze mną coś jest nie tak, albo z nimi. Kiedy przeczytałam na jednym z blogów, że autorka posługuje się pięknym językiem, mało się nie poplułam ze śmiechu. W przedszkolu dzieci używają bardziej skomplikowanych zdań... No cóż, de gustibus non est disputandum (o ile można tu mówić o guście, bo bardziej przychylałabym się do jego braku). Zastanawiam się czy to ja jestem zbyt krytyczna, czy inni po prostu zaspokajają się literaturą niskich lotów. Może moje wykształcenie w kierunku literaturoznawstwa wpłynęło na moje wymagania. Współczesna literatura tego typu mocno mnie rozczarowuje, czekam na jakąś dobrą książkę.
Będę hojna, przyznam 1 punkt, za to, że nie umarłam z nudów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz