O mnie

Moje zdjęcie
Czytaj to co piszę, ja kryję się za słowami.

"Dużo Szaleństwa, więcej Grzechu" E.A. Poe

"Jeśli cnotliwą postać może przybrać diabeł, no, to panowie, macie go przed sobą." John Webster

poniedziałek, 30 lipca 2012

W cieniu męża

Tabitha King
Michael McDowell
"W cieniu płonących świec"


Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

ISBN: 978-83-7469-646-3

Data wydania: 2008

Miejsce wydania: Warszawa

Tytuł oryginalny: Candles burning







To pierwsze moje zetknięcie z twórczością Tabithy King. Książkę wypatrzyłam na wyprzedaży i nie mogłam się oprzeć. Byłam bardzo ciekawa czy kobieta dorównuje swojemu genialnemu mężowi i utalentowanemu synowi. Po przeczytaniu tego utworu nie jestem jednak pewna swojej opinii o tej pisarce, ponieważ nie wiem jaka część książki została napisana przez nią, a jaka przez Michaela McDowell'a, który umarł, zanim ją ukończył. Obiło mi się o uszy stwierdzenie, że tylko 1/3 książki jest autorstwa Tabithy, więc ciężko ją ocenić na podstawie tego utworu. Jednak nie ważne jak świetnie czy jak beznadziejnie pisałaby żona mistrza. I tak zawsze zostanie w jego cieniu, będzie do niego porównywana, może nawet czytelnicy będą podejrzewali, że to Stephen jest autorem jej książek.

Przejdźmy do utworu. A utwór to nie byle jaki. Twór przedziwny, wyjątkowy, wręcz unikatowy. 
Czytałam tą książkę bardzo długo, parę ładnych miesięcy z przerwami oczywiście. Wynikało to nie z mojego braku czasu, ale z charakteru książki. "W cieniu płonących świec" ma swoje własne, bardzo senne i powolne tempo. Momentami odkładałam książkę na półkę, bo po przeczytaniu kilku stron zwyczajnie zasypiałam. Jedynie sam początek utworu jest żwawy (jednak tylko w porównaniu do dalszej części).  Utwór ten ma swój niepowtarzalny urok, mimo niespiesznego tempa akcji czyta się bardzo przyjemnie. To jedna z niewielu książek, które wywołują u mnie to uczucie bezgranicznego zadowolenia z czytania. Dawkowałam sobie tą książkę po troszeczku, delektując się zawartością niczym najlepszym smakołykiem.
Język jest niezmiernie miły dla oka. Bogate, niekiedy nawet wyszukane słownictwo, zaskakujące porównania, barwne opisy to kwintesencja tego utworu. Co ciekawe patetyczny język łączy się w tej książce z potoczną mową, dodając realizmu całemu utworowi.
Dzięki dokładnym i barwnym opisom czułam się jakbym podróżowała z główną bohaterką, jakby to moje stopy stąpały po delikatny piasku, jakby to moje oczy widziały piękno wybrzeża, jakby to do moich uszu dolatywał skrzek mew i drapanie mysich pazurków o zmurszałe drewno. Niemal czułam zapach kurzu unoszący się na tajemniczym strychu. To rzadka umiejętność pisarza - tak mocno oddziaływać na czytelnika, bez szokowania, flaków, seksu lub litrów krwi.


Fabuła
Życie Calley Dakin nie jest usłane różami. Dziewczynka nie należy do urodziwych, a jej uszy są wręcz monstrualne. Ze względu na jej aparycję zarówno jej brat jak i matka nie darzą jej miłością. Szczerym uczuciem darzy ją tak na prawdę tylko ojciec, który zostaje brutalnie zamordowany kiedy Calliope ma 7 lat. Dziewczynka od tej pory zdana jest na humory swojej nad wyraz infantylnej matki Roberty. Kobieta ta manipuluje swoją córką, pomiata nią i wykorzystuje. Nie okazuje dziecku uczuć i wyraźnie faworyzuje brata Calley - Forda. Relacje matki i córki zostały tak realistycznie opisane, że na prawdę znienawidziłam Robertę za jej zachowanie.
W związku z dalszymi komplikacjami w życiu Calley i jej rodzicielki kobiety muszą uciekać. Schronienie znajdą w Pensacola Beach.



O co chodzi?
Na początek idealny cytat pochodzący z "W cieniu płonących świec"
"Oto kres czytania. (...) To wszystko było tak totalnie porąbane, że musiałam się powstrzymać, żeby nie zerwać się i nie wyrzucić tej książki w cholerę (...)"'
Tak na prawdę to ani po przeczytaniu opisu z okładki, ani po przeczytaniu samej książki, czy choćby recenzji nie wiadomo o co chodzi w książce. Fabuła jest na tyle pokręcona, że nie mogłam sobie tego wszystkiego poukładać w logiczną całość. Brak tutaj wyraźnej akcji, brak konkretnego zakończenia. Tak na prawdę to dalej zastanawiam się o co chodziło w tej książce...Momentami byłam na prawdę poirytowana tym, że nic nie rozumiem i nie potrafię połączyć faktów w jedną całość.
Nie jestem też pewna, czy opisane w utworze paranormalne zjawiska miały rzeczywiście miejsce, czy nasza narratorka Calley miała bardzo wybujałą wyobraźnię. Nic nie wiadomo w tej książce na pewno i to chyba sprawia, że jej braki nie denerwują czytelnika. Jakby ktoś zapytał mnie o czym był ten utwór miałabym nie lada problem żeby odpowiedzieć na to pytanie.


Podsumowanie
Nie jestem pewna, czy polecać tą książkę, a już w ogóle nie mam pojęcia jak ją ocenić.
To lektura na leniwe popołudnia, lub taki usypiacz wieczorny. Jeśli masz ochotę na spokojną akcję, wiele niedopowiedzeń, tajemnic i odpoczynek od książek w których dzieje się za dużo - to jest coś idealnego dla Ciebie.
Co do oceny - tym razem chyba sobie daruję punktację ogólną, bo nie jestem w stanie obiektywnie ocenić tej książki. Jeżeli chodziłoby o emocje wywołane tą książką i język dałabym 9 jeżeli chodzi o fabułę i akcję dałabym 2. Wyciąganie średniej z tych dwóch liczb byłoby z kolei za bardzo krzywdzące. Nie pozostaje Wam nic innego jak przeczytać "W cieniu płonących świec" i samemu przekonać się co to za utwór.

2 komentarze:

  1. Brzmi to wszystko bardzo intrygująco, pomimo wszystkim wytkniętym przez Ciebie mankamentom przyznaje, że "kupiłaś" mnie tą recenzją :) Będę musiał upolować książkę na Allegro, nie ma zmiłuj :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gorąco polecam, bo też chętnie przeczytałabym Twoją opinię na ten temat. Ciekawi mnie, czy tylko ja nie zrozumiałam wszystkiego czy taki po prostu urok tej książki. Mnie udało się zakupić ją za coś około 9 złotych, więc niewiele.

    OdpowiedzUsuń