O mnie

Moje zdjęcie
Czytaj to co piszę, ja kryję się za słowami.

"Dużo Szaleństwa, więcej Grzechu" E.A. Poe

"Jeśli cnotliwą postać może przybrać diabeł, no, to panowie, macie go przed sobą." John Webster

poniedziałek, 24 września 2012

Zostałam pokonana. Wściekły od urodzenia uratuje Twoją wątrobę.

Jeremy Clarkson
"Wściekły od urodzenia"

Wydawnictwo: Insignis
ISBN: 978-83-61428-01-5
Data wydania: 2008
Miejsce wydania: Kraków
Tytuł oryginału: Born to be Riled


Zostałam pokonana - po prostu przerosła mnie ta lektura. Jak tylko zobaczyłam tę pozycję na bibliotecznej półce, to gnałam po nią jakby ścigał mnie sam diabeł. Biada temu, kto spróbowałby sprzątnąć mi ją z przed nosa! 
Sukces - udało się wypożyczyć! Wracałam do domu z książką pod pachą, wprost nie mogąc doczekać się kiedy będę mogła ją przeczytać. 
Po tej lekturze spodziewałam się dużej dawki humoru, kontrowersyjnych opinii, arogancji, gigantycznej dawki absurdu i kpiny. Oczywiście "zaserwowanych w sosie" z wulgaryzmów. Szykowałam się na spotkanie z ostrym jak brzytwa językiem i powalającymi spostrzeżeniami. Niestety czytając miałam wrażenie, że ktoś zmusił Clarksona do tego, aby przed napisaniem tych felietonów szorował język papierem ściernym. Przez miesiąc!
Stylowi brakuje typowej zadziorności z jaką czytelnik ma do czynienia czytając inne zbiory felietonów. Nie ma tu arogancji typowej dla Clarksona, nie ma także odważnych osądów i kontrowersji, a wulgaryzmy zostały zwyczajnie "wygwiazdkowane". Podsumowując - zbiór ten jest pozbawiony wszystkiego, co charakterystyczne dla Jeremy'ego, a tym samym wszystkiego, co w jego stylu pokochałam.
Nie sądziłam, że kiedyś to powiem o czymś co napisał Clarkson - nudziłam się jak mops. Na razie przeczytałam 271 stron i nie sądzę, że dam radę przebrnąć przez następne 316. 
Felietony są skrajnie nieaktualne, przez co nieciekawe - nowinki samochodowe o których pisze autor są już dawno przestarzałe, sytuacja polityczna zmieniła się jakiś milion razy, a księżna Diana nad której urodą Clarkson wygłasza peany nie żyje już ponad 15 lat...  Ta podróż w czasie nie jest w tym wypadku niczym przyjemnym. 
Denerwujące są także powtarzające się co chwile metafory - o ile za pierwszym razem wywołać mogą skrzywienie, które przy dużej dawce dobrej woli można nazwać uśmiechem, powtarzane 30sty raz doprowadzają do bólu brzucha. 
Ponad moje siły było także czytanie o drążkach poprzecznych, 2,5 litrowych, 5-cylindrowych i 20-zaworowych silnikach. Zbyt dużo szczegółów motoryzacyjnych sprawiło, że książka może być przyjemną lekturą tylko dla maniaków samochodowych, którzy wiedzą o czym autor pisze. Tymczasem, szczytem moich umiejętności w nazywaniu części samochodu jest wskazanie gdzie jest tył, a gdzie przód. Rozczarowała mnie tak wąska tematyka - przecież Clarkson pisze o wszystkim, czasami w swoich felietonach nie wspominając nawet słowem o jakimkolwiek samochodzie. 
Zadałam sobie pytanie co może być przyczyną tego, że poziom tego zbioru  odbiega znacząco od pozostałych książek Clarksona. Możliwych powodów jest kilka. Podczas pisania niektórych artykułów Clarkson był młodszy, nie wyrobił jeszcze swojego oryginalnego stylu, był także ukierunkowany na czytelników z wąskiego grona motomaniaków. Może ze względu na większą surowość obyczajów nie mógł także wypuścić na wolność swojego ciętego jęzora, w obawie, że przysporzy mu on kłopotów. W każdym razie efekt końcowy jest mierny. 
Jedno jest pewne - nie zniechęcę się do twórczości Clarksona, a tę książkę uznam jako "wypadek przy pracy". Wciąż jeszcze zastanawiam się czy w wolnej chwili dokończyć czytanie, czy się poddać. Obawiam się jednak, że może nie starczyć mi czasu. Jestem nocnym markiem, zazwyczaj nie kładę się wcześniej niż o 2 w nocy. Zazwyczaj, ale nie przy lekturze "Wściekłego od urodzenia". Lektura działała na mnie niczym najlepszy środek na bezsenność - jeden felieton przeczytany, a moje oczy stawały się tak ciężkie, że momentalnie zasypiałam. W takim tempie czekałoby mnie jeszcze dokładnie 100 wieczorów z książką - nie mam na to ani czasu, ani siły. Jeśli skuszę się na dalszą lekturę, to chyba tylko z oczami podpartymi przez zapałki i z kawą  płynącą w żyłach zamiast krwi. 
Zastanawiam się też, czy artykułu ułożone są chronologicznie - jeśli tak, to może jest jakaś nadzieja dla tych, które znajdują się na końcu? I może im należałoby dać szansę? Może spróbuję. 

Cierpisz na bezsenność? Wydajesz krocie na tabletki nasenne, które albo nie działają, albo sprawiają, że zapadasz w trzydniową śpiączkę, albo rujnują Ci wątrobę? Kup sobie lepiej "Wściekłego od urodzenia". Gwarantuje, że zanim się spostrzeżesz, już będziesz spoczywał w objęciach Morfeusza. Twoja wątroba będzie Ci wdzięczna. 
Na razie powstrzymam się z oceną - jeśli dokończę to napiszę na ile zasłużyła książka, jeśli nie - ta notka mówi sama za siebie...

2 komentarze:

  1. Nieźle mnie rozbawiłaś tym opisem,z którym muszę się zgodzić:)Dziękuję za poprawę humoru i pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się :D Zapraszam ponownie :)

    OdpowiedzUsuń