Skończyłam. Nareszcie!
Muszę dodać jeszcze pare słów o "Grzesznych rozkoszach", mimo że to już jest prawie jak kopanie leżącego.
Im dalej szłam, tym było gorzej. Przykłady? Anita idzie do Cyrku Potępieńców. Myśli: "Nie ma to jak miły, uroczy poranek". Idzie na spotkanie z wampirami, które jak gdyby nigdy nic hasają sobie po Cyrku. A jak wiadomo, śpią w dzień. Więc czyżby nasza zadufana w sobie bohaterka szła cały dzień przez Cyrk? Eh...
Dalej jest już po prostu śmiesznie:
"Głos mężczyzny miał wyraźny brytyjski akcent, ale był jak najbardziej ludzki" Na miejscu wszystkich anglików śmiertelnie bym się obraziła. Brytyjczycy to nie ludzie?
Kolejny absurd. Wampiry potrafią stwierdzić kiedy śmiertelnicy kłamią. Dlaczego więc najpotężniejsza z nich, Nikolaos nie potrafi stwierdzić czy Anita mówi prawdę? Oj, pani Hamilton.
Jedna sprawa, w której mogę oddać honor - Anita wreszcie zabija wampiry, szkoda tylko, że tak późno i że w międzyczasie pozwoliła zginąć swojemu przyjacielowi.
Teraz ja szybko polecę do biblioteki i skończę raz na zawsze z irytującą Anitą Blake. Może na wszelki wypadek użyję kołka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz