O mnie

Moje zdjęcie
Czytaj to co piszę, ja kryję się za słowami.

"Dużo Szaleństwa, więcej Grzechu" E.A. Poe

"Jeśli cnotliwą postać może przybrać diabeł, no, to panowie, macie go przed sobą." John Webster

niedziela, 13 maja 2012

Na dobrej drodze do mistrzostwa

Michael Koryta

"Tajemnica rzeki Lost River"

Okładka Polska

Wydawnictwo: Wyd. Sonia Draga

ISBN: 978-83-7508-362-0

Data wydania: 05-07-2011

Miejsce wydania: Katowice 

Tytuł oryginalny: So cold the River


Dzisiaj niewielka nowość - w miarę możliwości przy każdej książce będę umieszczać podstawowe dane przydatne przy tworzeniu opisu bibliograficznego. A skąd ten pomysł? Zawsze wściekam się niemiłosiernie, bo ludzie nie umieszczają miejsca lub roku wydania przy opisie książek i ciężko znaleźć wszystkie dane potrzebne np do przypisów.



Poprzednie książki rozczarowywały mnie niemalże jedna za drugą, dlatego podeszłam ostrożnie do "Tajemnicy rzeki Lost River". Koryta absolutnie mnie zachwycił, dałam się uwieść już od pierwszych stron. Niesamowity klimat, wciągająca historia, interesujący bohater i postacie drugoplanowe. Język powieści jest bogaty, pełen epitetów, które ułatwiają wizualizacje treści. Czytając czułam się, jakbym z każdym słowem przenosiła się do świata z opowieści. Widziałam oczyma wyobraźni dwa majestatyczne hotele, piękną dolinę i tajemniczą, częściowo ukrytą pod ziemią rzekę Lost River. Czułam słodki smak wody Pluton i chłód butelki, w której się znajdowała. "Tajemnica rzeki Lost River" przeniosła mnie do magicznego świata.

INSPIRACJE

Czytając nie mogłam uniknąć skojarzeń z kilkoma innymi utworami, ale w tym wypadku były one jak najbardziej pozytywne.Pierwszym utworem, który przyszedł mi do głowy, był "Mag" Johna Fowles'a. Skąd takie skojarzenie? Czytając obie książki czułam jakbym była nie obserwatorem, ale uczestnikiem zdarzeń. Byłam zagubiona w labiryncie tajemnic razem z bohaterami i razem z nimi szukałam wyjścia. Porównanie do "Maga" to duży komplement dla młodego pisarza.
Kolejnym utworem, z którym nie sposób nie skojarzyć "Tajemnicy rzeki Lost River" jest "Lśnienie" Kinga. Hotel, w którym mieszka główny bohater utworu nie kojarzy się co prawda z "Panoramą", za to dziwne wizje, których doświadcza główny bohater są bardzo podobne do tych, które miał Jack Torrance. Obydwaj są w stanie nie tylko dostrzec przeszłość, ale i mogą w niej aktywnie brać udział. Sam Koryta postanawia ujawnić źródło inspiracji - "Akurat tyle wystarczy, żebym się rozejrzał i upewnił, że to zwyczajny hotel, a nie jakiś pieprzony Overlook" (dla tych niewtajemniczonych - Overlook=Panorama) i dalej: "Nie wiadomo dlaczego, uśmiechnął się na wspomnienie hotelu z horroru Stephena Kinga."[str. 99] Takie bezpośrednie odwołanie jest czasem lepsze niż zawoalowane sugestie, nie jest bowiem bezczelnym naśladownictwem, tylko użyciem podobnych motywów z podaniem źródła - może być potraktowane jako hołd dla wybitnego autora.
Cytaty znajdujące się na okładce książki również porównują Korytę do Kinga oraz do Petera Strauba:
"Niewielu pisarzy zasługuje na to, by postawić ich na równi ze Stephenem Kingiem czy Peterem Straubem. Michaela Korytę śmiało można porównać do obu.". Częściowo zgodzę się ze słowami, które wypowiedział Dennis Lehane. Koryta idzie w dobrym kierunku, jego utwór jest bardzo dobry, ale do Kinga, który ma na swoim koncie mnóstwo wspaniałych książek, które stały się klasykami gatunku jeszcze mu brakuje. Co do porównania do Strauba - nie jestem w stanie się wypowiedzieć, ponieważ czytałam tylko książki których był współautorem, żadne jego samodzielne dzieło nie wpadło mi jeszcze w ręce (ale po "Talizmanie" i "Czarnym domu", dwóch książkach które napisał razem z Kingiem jestem sceptycznie nastawiona do jego "pióra"). Poza tym, nie powinno się oceniać pisarza na podstawie jednej książki, najważniejszy jest całokształt twórczości. Zakupiłam już kolejną książkę Koryty, tym razem jest to chyba powieść detektywistyczna, aczkolwiek jeszcze nie zaczęłam czytać, więc więcej na ten temat za jakiś czas. Szukając informacji o Korycie (lol) wszędzie natrafiałam na znane osoby, do których jest porównywany lub przez które jest chwalony. Doskonałym przykładem jest choćby anglojęzyczna strona wikipedii, poświęcona temu autorowi:
"Michael Koryta [...] praised by such authors as Stephen King, Dean Koontz, Michael Connelly and Dennis Lehane [...]"
dosłownie: Michael Koryta chwalony przez autorów takich jak Stephen King, Dean Koontz, Michael Connelly i Dennis Lehane.
Co ciekawe wpisując nazwiska innych twórców mamy zazwyczaj podane dane takie jak: wiek, miejsce urodzenia i gatunek jaki jest najbliższy autorowi. Tutaj mamy od razu reklamę i porównanie do mistrzów. Nie mogę się doczekać, aż przeczytam kolejne książki Koryty i sprawdzę, czy zasłużył na takie towarzystwo.

O UCZUCIACH SŁÓW KILKA...

Przy okazji naszło mnie na małą dygresję...
Ludzie wspominając przeszłość, jakieś zdarzenia, mają przed oczami kolory, słyszą dźwięki, które im towarzyszyły, lub czują zapachy, które wtedy czuli. Ja myśląc o jakimś epizodzie z przeszłości przypominam sobie głównie swoje emocje. Tak też jest kiedy myślę o książkach, które kiedyś przeczytałam. Pisałam tutaj kiedyś, że szybko zapominam ich treść. I tak jest w istocie, ale często zapamiętuje odczucia towarzyszące mi podczas czytania. Zwłaszcza jeśli książka jest wyjątkowo dobra. Wywołuje wtedy taki natłok myśli i emocji, że mimo zatartej treści jestem w stanie przypomnieć sobie co wtedy czułam. Ta chaotyczna dygresja została tutaj przeze mnie umieszczona, ponieważ "Tajemnica rzeki Lost River" należy do tej wyjątkowej grupy książek. Za parę lat, ktoś mógłby mnie zapytać o tą książkę i pewnie nie pamiętałabym nawet jak miał na imię bohater, ledwo kojarzyłabym fabułę, ale na pewno wróciłoby do mnie odczucie związane z czytaniem. Nie zapomnę tej atmosfery tajemniczości, narastającego napięcia, które zbliża się do punktu kulminacyjnego. Będę pamiętać delikatny dreszcz, który przeszedł mi po kręgosłupie podczas czytania, mimo, że czytając leżałam w pełnym słońcu. Zapamiętam ten moment, w którym delikatny szum wiatru, który przeczesywał otaczający mnie las, zmienił się nagle ze zwykłego w tajemniczy. Ciężko oddać słowami takie ulotne wrażenia i emocje, ale warto spróbować. Na pewno na moje emocje związane z tą książką miał wpływ zbieg okoliczności - jak już wspomniałam czytałam w słoneczny dzień, w środku lasu, w ciszy. Czytałam parę godzin i wraz ze zmianą aury w książce zmieniała się pogoda wokół mnie. Tak samo jak w utworze nagle pojawił się wiatr oraz potężna burza. Co prawda bez tornada, ale równie ekscytująca. Przyjemnie było czytać na ganku, pod dachem, słuchając bębniących o dach kropli deszczu, od czasu do czasu zerkając na uginane wiatrem korony drzew. Ale najprzyjemniejsze były błyskawice i grzmoty i ten wspaniały zapach, kiedy ziemia nagrzana słońcem zostaje nagle skropiona ulewnym deszczem. Zapach burzy i dobra książka w ręku, czego chcieć więcej?

"Tajemnica rzeki Lost River" nie potrzebuje specjalnie tworzonej atmosfery, tak jak niektóre książki czy filmy. Niektóre utwory potrzebują ciszy i ciemności za oknem aby wywołać zamierzony efekt, bez odpowiedniej atmosfery zostają odarte ze swojej tajemniczości. Książka Koryty sama wytwarza ciemność dookoła czytającego. To według mnie jedna z najważniejszych cech dobrej literatury grozy - niezależnie od miejsca i nastroju książka kreuje własne mroczne otoczenie i wciąga w nie czytelnika.

FABUŁA

Hotel West Baden
Najwyższy czas przejść do fabuły. Głównym bohaterem jest Eric Shaw. Człowiek ten był wschodzącą gwiazdą wśród operatorów filmowych. Jego kariera zakończyła się, zanim zdążył rozwinąć skrzydła. Indywidualizm Erica, oraz jego zbytnia wiara w samego siebie zamiast pomóc mu wspinać się po szczeblach filmowej hierarchii zepchnęły go na samo dno. Mężczyzna, którego aspiracją było kręcenie hollywoodzkich hitów skończył zarabiając na życie w bardzo prozaiczny sposób - filmował uroczystości rodzinne - śluby, chrzciny lub pogrzeby. Na zlecenie klienta tworzył również pokazy slajdów wraz z muzyką, mające upamiętniać zmarłych. Po projekcji jednego z takich filmów jedna z krewnych nieboszczki daje Ericowi nowe zlecenie. Ma on udać się do West Baden w Indianie i dowiedzieć się jak najwięcej o przeszłości teścia klientki i nakręcić na podstawie tego film dokumentalny. Starszy mężczyzna,
Campbell Bradford jest na granicy śmierci, nie ma z nim żadnego kontaktu. Jedyną pamiątką jaką pozostawił po sobie jest tajemnicza, dziwnie zimna butelka wody mineralnej Pluton. Eric otrzymuje ją od kobiety i udaje się do małego miasteczka aby rozpocząć przygotowania do filmu. W międzyczasie dowiadujemy się, że Shaw posiada nadnaturalne zdolności, które znacznie przybierają na sile w momencie gdy odwiedza miasteczko.
Eric nieświadomie budzi do życia uśpione zło, które rości sobie prawa do malowniczej doliny. Mężczyzna doświadcza dziwnych i niesamowicie realnych wizji. Musi stanąć do walki nie tylko z nadnaturalnym przeciwnikiem, ale także z młodym i zdeprawowanym mężczyzną - Josiah'em, w którego ciele zamieszkał ktoś inny...

CHARAKTERYSTYKA - BOHATERZY O KTÓRYCH WARTO WSPOMNIEĆ

Najważniejszy jest oczywista Eric. To mężczyzna, który poniósł życiową klęskę. Jego kariera legła w gruzach, a w konsekwencji także jego małżeństwo. Porażki te spowodowane były skomplikowanym charakterem Erica. Wierzył on bowiem w swoją wielkość i nie znał pokory. Ego nie pozwalało mu powoli dążyć do sukcesu - chciał go osiągnąć natychmiast, co stało się przyczyną upadku. Jego żona Claire próbowała wspierać go w ciężkich chwilach, jednak Eric i jego trudny charakter znów wzięły górę. Wyprowadził się ze wspólnego mieszkania i unikał rozmów z żoną. Reagował złością na wszelkie próby kontaktu podejmowane przez Claire. Shaw nie radzi sobie z gniewem, swoje frustracje wyładowuje krzycząc (np na żonę) lub używając pięści (np na reżyserze, właśnie przez ten incydent załamała się jego kariera). Mimo jego wybuchowego usposobienia nie sposób go nie lubić. Czytelnik współczuje Ericowi, gdy ten cierpi, przez nietypowe uzależnienie (przeczytaj, żeby się dowiedzieć), dzieli z nim strach, gdy bohater ma niepokojące wizje. Shaw to zwykły człowiek - taki, który ponosi klęski, boi się, jest zagubiony. Może dlatego czytelnik darzy go taką sympatią. Nareszcie bohater, który mnie nie irytuje, to miła odmiana.

Kolejną postacią, o której warto wspomnieć jest Josiah. To młody człowiek, który stoi po stronie zła. Bez wykształcenia, z kiepsko płatną pracą, która nie daje mu satysfakcji jest typowym nieudacznikiem. Jego frustracja popycha go do agresywnych zachowań. Łatwo nim manipulować przez co staje się narzędziem w rękach przerażającej siły.

Moją ulubioną postacią z książki stała się Anne. To starsza kobieta, mieszkanka doliny, która fascynuje się meteorologią. Pogoda jest jej pasją, szczególnie interesują ją burze i ich powstawanie. W powieści odgrywa jedną z ważniejszych ról drugoplanowych. Ta kobieta przypadła mi do gustu z kilku powodów. Przede wszystkim zaimponowało mi to, że mimo upływu lat stara się zachować swoje zwyczaje i pasje. Jest sympatyczna i gotowa nieść pomoc w razie potrzeby. Anne to taka dobra dusza tej powieści. Dzięki tej postaci książka stała się bardziej barwna.

Dodatkowym uatrakcyjnieniem jest to, że miejsca takie jak French Lick Springs, West Baden są prawdziwe. I na prawdę butelkowano tam wodę Pluton. To bardzo interesujące, dowiedziałam się o tym dopiero po przeczytaniu książki. Sądziłam, że to wszystko wytwór wyobraźni autora, miło było dowiedzieć się, że to miejsce i woda istnieją na prawdę, a jeszcze milej było zobaczyć zdjęcia butelki. Chociaż muszę przyznać, że inaczej sobie wyobrażałam tą wodę.
Tutaj można zobaczyć to miejsce poprzez google maps:
West Baden Hotel - przesuwając się "w dół" natrafimy na hotel French Lick Springs. Warto zobaczyć, można łatwiej sobie wyobrazić miejsca, w których toczyła się akcja.

Jeszcze kilka słów o okładce. Polska okładka, z którą miałam do czynienia jest dobrze dopasowana. Mroczna i klimatyczna, w sam raz do treści. Aczkolwiek uważam, że okładka z drzewem i dwoma widmowymi postaciami, utrzymana w tonacji szarości, taka którą można zobaczyć wyżej byłaby lepsza. Ale nie ma co marudzić, jest całkiem okey. Tym razem nie będę się wściekać na tłumaczy, zmiana tytułu nie wpłynęła negatywnie na treść, co więcej pokrywa się on z tym, co znaleźć możemy w książce (a przypominając sobie "Krew Zombie" doceniam zgodność tytułu z treścią...).

"Tajemnica rzeki Lost River" to wspaniała klimatyczna książka. Z czystym sumieniem można polecić ją miłośnikom autorów takich jak King, Masterton lub Koontz. Fani gatunku z pewnością powinni zapoznać się z młodszym autorem, który jest na dobrej drodze, aby dorównać mistrzom gatunku. W mojej skali otrzymuje 8,5 :)

3 komentarze:

  1. Jest nowa książka - Pod cyprysami

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za wiadomość, będę polować :) Oby była tak samo dobra jak ta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Może trochę słabsza od Tajemnicy, ale trzyma poziom.

    OdpowiedzUsuń