O mnie

Moje zdjęcie
Czytaj to co piszę, ja kryję się za słowami.

"Dużo Szaleństwa, więcej Grzechu" E.A. Poe

"Jeśli cnotliwą postać może przybrać diabeł, no, to panowie, macie go przed sobą." John Webster

środa, 26 grudnia 2012

Wyznania kretynki

Sophie Kinsella
"Wyznania zakupoholiczki"
Wydawnictwo: Świat Książki
ISBN: 978-83-247-1236-6
Data wydania: 2009
Miejsce wydania: Warszawa
Tytuł oryginału: The secret dreamworld of Shopaholic


Zacznę przechodząc do sedna, bo za bardzo nie ma o czym się tutaj rozpisywać. Książka jest napisana o kretynce i dla kretynek. Przykro mi, ale to prawda. Główna bohaterka, dziewczyna, której imienia nawet nie zapamiętałam, to po prostu naiwna i głupia niewiasta. Mam nadzieję, że postać została całkowicie wymyślona, a nie wzorowana na istniejącej osobie. Jeżeli taka istota chodziłaby po Ziemii, to najmiłosierniej byłoby ją dobić, żeby skrócić tak marną egzystencję. Chyba też jestem naiwna, bo mam szczerą nadzieję, że takich kobiet nie ma, ale gdzieś w głębi duszy obawiam się, że nie mam racji. Główna bohaterka "Wyznań zakupoholiczki" jest niedouczona, niewykwalifikowana, kupuje wszystko co wpadnie jej w ręce, jest typową "blacharą". Jej przemyślenia dosłownie zwalają z nóg, myślę, że upośledzona umysłowo mrówka ma więcej szarych komórek niż dziewczę wykreowane przez Sophie Kinsell. Jestem załamana tym, że kobiety czytają taką literaturę dla przyjemności i jeszcze się nią zachwycają, albo co gorsza wzorują się na takim indywiduum. Ok, kobiety kochają zakupy, lubią wydawać pieniądze i w większości wyznają zasadę: "Ubrań, dodatków i butów nigdy za wiele", ale nie znam żadnej, która posuwałaby się do takich czynów jak tytułowa Zakupoholiczka. Sama uwielbiam kupować, mam górę ciuchów, szafę butów i cholera wie ile dodatków, ale nigdy nie posunęłabym się do wydawania pieniędzy, których nie mam... Oczywiście istnieje zakupoholizm, który jest straszną przypadłością, ale trzeba go odróżnić od zwykłej głupoty, którą reprezentuje Becky (właśnie z obrzydzeniem sięgnęłam po książkę, żeby przypomnieć sobie imię tej osobniczki, żeby się nie powtarzać...). Co pozwala mi stwierdzić, że Rebeka nie jest uzależniona? Ona po prostu nie zdaje sobie sprawy, że wydaje pieniądze, których nie ma, poza tym bardzo szybko "leczy się" ze swojej przypadłości; natomiast ludzie faktycznie cierpiący na tą chorobę walczą z nią latami. Jeżeli autorka chciała naprawdę opisać zakupoholizm, to powinna trzymać się faktów... Oglądałam kiedyś bardzo ciekawy program o ludziach, którzy zmagają się z impulsywnym kupowaniem. To było przerażające, oni rzeczywiście przeżywają dramat. Dla Becky za to, wszystko jest zabawą, a ona sama osobiście jest dramatem, jeśli rozumiecie co mam na myśli. Książka bagatelizuje problem i ośmiesza zakupoholizm, nie mam pojęcia po co w ogóle powstała. Powiem szczerze, że dałam się złowić - przeczytałam gdzieś recenzję i książka wydawała się interesująca. Później przez przypadek trafiła do mnie, a ja postanowiłam wykorzystać okazję. Nie dajcie się zwieść okładce, czy zachęcającej notce z tyłu obwoluty. Podczas lektury przeżywałam katusze, aż mnie szarpało, z każdą kolejną mądrością Rebeki robiło mi się słabo.
Zdziwiłam się, że książka aspiruje do zajęcia miejsca bestsellera jakim były "Dziennik Bridget Jones", czy też jego kontynuacja. To straszne, bo gdyby porównać te dwa utwory, to powstałaby ogromna przepaść. Utwory Helen Fielding przy tych marnych popłuczynach jakie wydała na świat Kinsell'a wyglądają jak arcydzieła literatury pięknej. O ile przygody Bridget były zabawne, a ona całkiem ludzka i prawdziwa, o tyle Becky jest beznadziejnie opisanym wytworem wyobraźni, którego perypetie nie rozśmieszą nikogo. W trosce o Wasze (a tak naprawdę przede wszystkim o swoje) zdrowie psychiczne pozwolę sobie nie opisywać tego żałosnego czegoś, czego nie można nazwać nawet fabułą, w zamian posłużę się gotową notką:

"Powieść obyczajowa, pełna zwariowanego humoru i błyskotliwych obserwacji codziennego życia. Tytułowa zakupoholiczka to Rebeka Bloomwood, trzydziestoletnia dziennikarka o umiarkowanych dochodach, nałogowo robiąca zakupy, najchętniej w markowych sklepach. To powoduje, że ma na koncie nieustanny debet, mimo że zawodowo radzi, jak dobrze lokować pieniądze! Pomiędzy kolejnymi zakupami i upomnieniami z banku, Rebeka znajduje jeszcze czasem czas na mężczyzn. Pewnego dnia, przedziwnym zrządzeniem losu, staje się nieomal gwiazdą telewizji... .
Z przykrością stwierdzam, że ktoś musiał się dużo napracować nad tym opisem, a także sporo nakłamać...
 
Podsumowanie
Obawiam się, że kilka z moich szarych komórek postanowiło popełnić samobójstwo podczas lektury "Wyznań zakupoholiczki". Jeśli nie chcecie podzielić mojego losu, to trzymajcie się z daleka od tej szmiry. Jedyny plus tej sytuacji - moje braki w interpunkcji i ortografii, o które do tej pory były obwiniane moja dysleksja i dysortografia zostaną teraz zrzucone na karb samodestrukcji moich komórek ;) Moja ocena to 0, poważnie, szkoda było mojego czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz