O mnie

Moje zdjęcie
Czytaj to co piszę, ja kryję się za słowami.

"Dużo Szaleństwa, więcej Grzechu" E.A. Poe

"Jeśli cnotliwą postać może przybrać diabeł, no, to panowie, macie go przed sobą." John Webster

czwartek, 28 lutego 2013

Wszyscy jesteśmy trybikami w wielkiej maszynerii Kombinatu

Ken Kesey
"Lot nad kukułczym gniazdem"

Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
ISBN: 978-83-245-7623-4
Data wydania: 1990
Miejsce wydania: Katowice
Tytuł oryginału: One flew over the cuckoo's nest


Though this be madness, yet there is method in't.*
 William Shakespeare  

"Ale to wszystko prawda, nawet jeśli nie miało miejsca."
Ken Kesey

Pewnie każdy chociaż raz słyszał o "Locie nad kukułczym gniazdem". Jedni za sprawą książki, inni dzięki filmowi z Jackiem Nicholsonem. Moja pierwsza styczność z tym tytułem była przypadkowa, trafiłam na nią w starej biblioteczce mojej rodziny.  Kiedy dowiedziałam się o czym jest ten utwór, od razu zabrałam się do czytania Początek był nieco uciążliwy, byłam w stanie przebrnąć najwyżej 10-20 stron za jednym zamachem. Dopiero mniej więcej po 100 stronach zaczęłam wczuwać się w klimat. Wtedy też zaciekawiły mnie bardziej losy bohaterów. Nie wiem czy to jedynie moje odczucie, czy inni też tak mają, ale odniosłam wrażenie, że "Lot nad kukułczym gniazdem" jest dosyć ciężką do przebrnięcia lekturą. Tematyka nie jest łatwa, a niektóre fragmenty pisane pod wpływem LSD też nie pomagają w odbiorze. Kesey brał udział w programie badawczym CIA, który miał na celu zbadanie działania tej substancji psychoaktywnej (oczywiście po to, żeby wykorzystać ją później do własnych celów). Później pisarz ten zaczął używać LSD jako formy rekreacji - czyli po prostu wcinał tablety jak królik sałatę :P Spisywał swoje wizje, a część z nich została umieszczona w książce. Czytając książkę nie miałam o tym pojęcia, ale podczas lektury momentami zastanawiałam się, czy to wszystko mogło zostać stworzone "na trzeźwo". Może i te fragmenty nie są niezbędne, może i trochę wszystko utrudniają, ale to nic... Za każdym razem, jak czytam kawałki tego typu czuję się jak Alicja w Krainie Czarów. Fajnie od czasu do czasu napić się obłąkanej herbatki i zjeść szalony podwieczorek w towarzystwie Szalonego Kapelusznika i Marcowego Zająca. Czytając tę powieść mamy takie wrażenia zagwarantowane ;)  
Można by się tutaj pokusić o analizę symboliki, genezę tytułu, doszukiwanie powiązań z innymi tekstami, ale ja sobie daruję tę wątpliwą przyjemność. Tę książkę potraktowałam po prostu jako historię, czytałam bez doszukiwania się drugiego dna. I bez tego wiem, że jest to wartościowa lektura. "Lot nad kukułczym gniazdem" jest bowiem powieścią, która ma w sobie coś, co sprawia, że odbiera się ją jako wyjątkową. Do mnie najbardziej przemawia chyba to, że część postaci wzorowana jest na osobach, które rzeczywiście istniały. To nadaje tej powieści bardzo ludzki wymiar. Momentami książka jest przerażająca i zaskakująca, najbardziej szokują tory jakimi potrafią podążać ludzkie myśli, zwłaszcza te, których pilotem jest szaleństwo.
Podczas czytania główną emocją jaką odczuwałam była totalna niechęć. Nie była ona jednak skierowana przeciw książce. Obiektem tego uczucia stała się jedna z postaci, Wielka Oddziałowa. Kesey dosłownie wlewa w czytelników  nienawiść do tej bohaterki. To bardzo ciekawe jak zgrabnie pisarz w tym wypadku manipuluje odbiorcami i ich odczuciami. Nie każdy autor potrafi zrobić coś takiego. W niektórych książkach postacie negatywne są mało przekonywujące. Są złe, ale w sposób, który sprawia, że czytelnik ma do nich stosunek niemalże obojętny. W "Locie nad kukułczym gniazdem" jest zupełnie inaczej. Utwór ten wywołał we mnie bunt przeciw niesprawiedliwości i okrucieństwu jakie reprezentowała swoim postępowaniem Oddziałowa. Rzadko która postać potrafi wywołać we mnie taką żądze sprawiedliwości. Już od pierwszych kartek miałam nadzieję, że to babsko spotka dotlkliwa kara, a z każdą kolejną przewracaną przeze mnie stroną to pragnienie się nasilało. Jeżeli chodzi o główne postacie to wywołały we mnie mniej emocji nWielka Oddziałowa. Pijak i dziwkarz McMurphy  i Wódz, dwie najważniejsze pozytywne postacie nie zostaną raczej na dłużej w mojej pamięci. Myśląc o nich nie potrafię przypomnieć sobie ich osobowości, są dla mnie jedynie zlepkiem czynów, a nie cech. Chcę przez to powiedzieć, że w przypadku tej dwójki to idee, zachowania i motywacje są ważniejsze od cech psychologicznych postaci. Nie każdemu będzie odpowiadała taka sytuacja. Odniosłam wrażenie, że tą emocjonalną i charakterologiczną płaskość Wodza i McMurphy'ego równoważy silnie zarysowana osobowość Oddziałowej i dobrze nakreślone charaktery postaci drugoplanowych. Różnorodność bohaterów jest więc bardzo duża, książka zadowoli miłośników tych prostych jaki i tych bardziej skomplikowanych psychologicznie postaci. 


Witajcie w trybach maszynerii Kombinatu
 Wszyscy jesteśmy małymi trybikami w ogromnej maszynerii zwanej Kombinatem. Kombinat to ONI, to system. Jest bezlitosny i dosięga każdego. Wychwytuje inność, wciąga ją w tryby i miażdży bezlitośnie. Tak właśnie postrzega świat Wódz, milczący pacjent szpitala psychiatrycznego. Wódz od dawna przebywa w azylu dla chorych psychicznie. To miejsce postrzega jako kolejną maszynę podległą Kombinatowi. Ramieniem sprawiedliwości i władzą samą w sobie w tym miejscu jest Wielka Oddziałowa, postrach wszystkich pacjentów...
Wszystkie dni są dla Wodza podobne. W jedne czyści korytarze, a w drugiej błąka się we mgle własnych wspomnień i myśli, w mgle która nie pozwala mu normalnie funkcjonować. Pewnego dnia do szpitala przybywa  barwna postać, która rozpędza mgłę, w której przebywał Wódź. Pojawia się Irlandczyk, który jest zapalonym graczem w karty, przestępcą i kobieciarzem. Z miejsca zaczyna walczyć z Wielką Oddziałową. Staje się dla pacjentów oknem na świat, jest jedynym powiewem normalności, światłem które rozjaśnia szare i ponure szpitalne korytarze. Pacjenci szybko upatrują w McMurphy'm buntownika a tym samym swojego przywódcę. Irlandczyk stanie oko w oko z Oddziałową, będzie tym samym nieświadomie walczył z potężnym Kombinatem. Czy McMurphy'emu uda się wygrać tą nierówną walkę? Czy jest jeszcze nadzieja dla pacjentów szpitala? Przeczytajcie i dowiedzcie się!

Podsumowanie
Nie jest to lekka lektura, ale  z pewnością warto poświęcić na nią trochę czasu. To jedna z tych książek, które zaprzątają myśli na długi czas po przeczytaniu. Dużo jest scen szokujących i mogących wywołać w wrażliwszych czytelnikach obrzydzenie - to nie książka dla każdego.Czytając zobaczyłam, że wiele z wydarzeń jest uderzająco podobnych do tych, które oglądałam ostatnio w Asylum, czyżby twórcy serialu wzorowali się na książce?
Książka ma swoje wady, ale w ogólnym rozrachunku dałabym jej 8 punktów. Zachęcam Was do zajrzenia do kolejnego szpitala psychiatrycznego - "
Jest tu tak przyjemnie (...) – że tylko wariat mógłby chcieć stąd uciec."
 

* Choć to szaleństwo, jest w nim przecie metoda". Hamlet.

8 komentarzy:

  1. Twórcy serialu wzorowali się na wydarzeniach z amerykańskiego szpitala psychiatrycznego z lat 80. - był to szpital głównie dla umysłowo chorych dzieci. Na YT jest o nim dokument, niektóre sceny są wykorzystane dla pobytu Lany w szpitalu, kiedy robi o nim nielegalnie reportaż, zdania nawet identyczne. Problem w tym, że nie pamiętam, jak się nazywał, ale znajdziesz to w dyskusji na Filmebie dot. ostatniego odcinka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Skrzacie, zawsze chętnie dowiaduje się nowych rzeczy, poszperam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniała książka, wspaniały film. Serialu nie znam, ale chętnie poznam. Muszę się zgodzić, że książka nie jest łatwa, czasem przykra, czasem odpychająca, ale to w końcu kanon literatury i trzeba, absolutnie, ją znać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Długo zbierałam się do tej książki, rzeczywiście, nie jest łatwa. O dziwo - twórcy filmu idealnie - według mnie - oddali jej klimat. Jeśli lubisz podobne książki, polecam Ci "Ptaśka" :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytam z pewnością, ekranizacja bardzo mi się podobała :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dwojra dzięki, chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oglądałem tylko film, kilka razy. Książki nie znam i nigdy jakoś specjalnie nie korciło mnie, by ją przeczytać. Do dziś. Jak zawsze potrafisz zachęcić :) Chyba kiedyś nawet widziałem książkę w wersji kieszonkowej... Rozejrze się. Film znakomity.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja poczułam się zachęcona do obejrzenia filmu - skoro oglądałeś go kilka razy to faktycznie musi być świetny :)

    OdpowiedzUsuń