O mnie

Moje zdjęcie
Czytaj to co piszę, ja kryję się za słowami.

"Dużo Szaleństwa, więcej Grzechu" E.A. Poe

"Jeśli cnotliwą postać może przybrać diabeł, no, to panowie, macie go przed sobą." John Webster

czwartek, 25 października 2012

Pociąg do przesady

Bentley Little
"Pociąg upiorów"

Wydawnictwo: Amber
ISBN: 978-83-241-3452-6
Data wydania: 2009
Miejsce wydania: Warszawa
Tytuł oryginału: The Burning


To kolejna już książka Little, o której pragnę Wam opowiedzieć. Dosyć długo rozmijałam się z tym utworem, w końcu udało mi się go wypożyczyć. Przede wszystkim muszę powiedzieć, że czytało mi się bardzo opornie - ale nie jestem w stanie stwierdzić, czy to wina książki, czy moja - ostatnio ciężko mi się na czymkolwiek skupić. 
Byłam bardzo ciekawa, której z przeczytanych już przeze mnie Little'a książek "Pociąg upiorów" będzie bliższy. Miałam już do czynienia z świetnym "Instynktem śmierci" oraz z beznadziejnym "Dominium" - tym razem pisarz pokazał się z jeszcze innej strony. Trzy książki reprezentują trzy zupełnie inne poziomy, "Pociąg upiorów" plasuje się gdzieś pośrodku. Utwór ma wiele z cech dobrego horroru - potrafi wywołać gęsią skórkę, zbudować klimat a momentami może nawet przerazić. Little sięga po szeroką gamę środków, które mają uatrakcyjnić lekturę. Momenty wartkie i pełne akcji zgrabnie przeplata z monotonnymi i wyciszającymi, co daje ciekawy efekt. Chwilami można odnieść wrażenie jakbyśmy sami siedzieli w pędzącym pociągu - Little narzuca szybkie tempo. Chwilę potem autor niespodziewanie wysadza  nas na peronie, w najnudniejszej, zapomnianej przez świat wiosce, w której szczytem rozrywki jest obserwowanie procesu rośnięcia trawy. I tak w kółko. Ciekawe doświadczenie.

Dobrego nigdy za wiele?
W książce tej mamy okazję spotkać duchy, upiory, boga, cienie, zombie, żyjącą ektoplazmę/grzyba/pleśń, mumie, seryjnych morderców,  i dziwne stwory, które pozostają nienazwane. Mamy także do czynienia z przerażającą magią, dziwnymi rytuałami, czarami związanymi z naturą, a nawet z obrzędami przypominającymi voodoo. Odnoszę wrażenie, że trochę tego za dużo. Patrząc na "Dominium" i "Pociąg upiorów" mam wrażenie, że obie książki ucierpiały przez to, że zostały dosłownie przeładowane. Gdyby autor ograniczył się do jednego konkretnego pomysłu mogłoby by powstać coś rewelacyjnego. Niestety tak się nie stało i mamy do czynienia z przerysowaniem i chaosem. Żaden z wątków nie został rozwinięty tak jak na to zasługiwał - na dalszy plan spychały go coraz to nowsze pomysły. Odnosi się wrażenie, że autor puścił wodze wyobraźni, a ta wyprowadziła go na manowce. Na szczęście tym razem chociaż nie wyszło śmiesznie, czy żałośnie, ale po prostu dziwnie. Do tej pory zastanawiam się czemu to wszystko miało służyć i o co do cholery chodziło w tej historii?!
Co ciekawe Little na początku utworu informuje czytelników, że jego syn poprosił go, aby napisał historię w której znajdą się dwa groby oznaczone "Matka" i "Córka" oraz pociąg widmo. Gdyby Little posłuchał swojego dziecka i nie dodawał miliona innych rzeczy od siebie, to może mielibyśmy przyjemność czytać dobrą opowieść grozy z pociągiem w tle. Spodobał mi się ten zestaw, myślę, że gdyby wyrzucić z książki pozostałe wątki, a zostawić tylko te, które dotyczą tajemniczych grobów i pociągu książka mogłaby zasłużyć na wysoką ocenę. Sam pomysł wykorzystania pociągu widma wydaje się być niezbyt wyeksploatowany, przez co interesujący, świeży. Cały czas nurtuje mnie kwestia, dlaczego tak zachwalany przez Kinga autor ma problem z napisaniem dobrej powieści, w której nie byłoby przesady, tysiąca wątków i bałaganu. 
Jeszcze apropos pociągów - trzeba by było pana Little przewieźć naszym PKP - myślę, że przez to jego definicja słowa horror  znacznie by się poszerzyła...

Nie takiego strachu pragnęłam
Muszę jeszcze o czymś napisać - jestem przerażona - bynajmniej nie za sprawą utworu (a przynajmniej nie w takim sensie w jakim bym chciała). Jak zwykle przy pisaniu notki o jakimś autorze zapoznaję się z jego biografią, oglądam zdjęcia - ogólnie wczuwam się w temat i staram się poznać kogoś, o kogo twórczości piszę. Przy wcześniejszych recenzjach utworów tego autora nie spojrzałam na daty wydawania książek. Tym razem zrobiłam to i tutaj pojawiło się moje przerażenie. Książka, która podobała mi się najbardziej okazała się jedną z pierwszych jakie wydał Little (1992 rok, trzecia z kolei) pozostałe zaś są utworami późniejszymi ("Dominium" 1996 rok, "Pociąg upiorów" 2006 rok). To straszne, że zamiast utrzymać obrany wcześniej kierunek (który był moim skromnym zdaniem więcej niż odpowiedni) pisarstwo Little'a zeszło na manowce.

Jeden, dwa, trzy... trylion bohaterów
Ubolewałam także nad mnogością bohaterów - nie lubię książek, w których nie ma jednej wyraźnie najważniejszej postaci. W "Pociągu upiorów" spotykamy się z wieloma postaciami, z których żadna nie jest na tyle dobrze zarysowana, aby mogła być uznana za główną. Śledzimy losy kilku osób oraz kilka równoległych wydarzeń, które pozornie nie są ze sobą związane. Niby taki zabieg nie jest niczym dziwnym, jest zresztą bardzo często stosowany przez moich ulubionych pisarzy takich jak King, Koontz czy Masterton. Różnica polega na tym, że Little nie robi tego zbyt zgrabnie, w przeciwieństwie do wcześniej wspomnianych. W postaciach brakuje mi pierwiastka ludzkiego, autentyczności i uczuć. Bohaterowie są szarzy, nie jestem w stanie przejmować się ich losami, przez co książka przestała być dla mnie wciągająca.

Stały punkt programu

Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała także o  niepotrzebnej ingerencji w tytuł, której dokonali jak zwykle nasi niezawodni tłumacze. Oryginał "The Burning" przetłumaczono na "Pociąg upiorów". Dlaczego? Odpowiedź prosta, a najlepiej oddaje ją angielska myśl: Why? Because fuck you, that's why.
Mimo, że w opowieści pojawia się pociąg, jest on na dalszym planie, a książka nie bez powodu nazywa się w oryginale "The burning" (możemy tłumaczyć jako "Spalenie"). Dziwi mnie także umieszczanie z maniakalną wręcz konsekwencją, na każdej okładce utworu tego autora informacji o tym, że King podczas spaceru czytał jedną z książek Little'a. Działo się to w czasie wypadku, w którym król horroru o mało nie stracił życia. Doprawdy, czy jest się czym chwalić?

Nie tylko wady
Aby być sprawiedliwą muszę napisać, że było kilka momentów, które zostały bardzo dopracowane, fajnie napisane i miały niesamowity klimat. Zdarzają się fragmenty, w których Little pisząc przejawia swoje zafascynowanie Kingiem, na czym utwór zdecydowanie korzysta. Szkoda, że fragmentów tych nie ma więcej.Odnoszę wrażenie, że Little powinien mieć przy sobie kogoś, kto odrobinę temperowałby jego zapędy, ograniczał liczbę wątków i bohaterów. Kogoś, kto czytałby jego książki i wyrażał szczerą opinię na ich temat, zanim zostaną wydane. W tym facecie tkwi potencjał, ale póki co znajduje się on pod stertą "śmieci". 
Sam opis pociągu, pomysł na to z czego się składa, jakie jest jego przeznaczenie i skąd się wziął bardzo przypadł mi do gustu. Szkoda tylko, że ta upiorna machina została zepchnięta na dalszy plan.

O czymś zapomniałam... Aaa, o fabule! 
Dzisiaj wyjątkowo posłużę się gotowym opisem, nie mam siły opisywać tych wydarzeń własnymi słowami, nie mogłam natomiast powstrzymać się od komentarzy (które wrzuciłam w nawiasy). A co! - tyle mojego!
"Z cmentarzy powstają martwi, by szukać zemsty... Młoda dziewczyna rozpoczyna studia, ale nie dostaje miejsca w akademiku(toż to istny horror!). Strażnik w parku narodowym mieszka w samotnej chacie, wokół której rozciąga się pustynia usiana dziwnymi ruinami (fascynujące!). Rozwiedziona kobieta zamierza rozpocząć nowe życie. Ale jej synka prześladują niedobre przeczucia (o jeju, jeju! Niedobre - jak to dramatycznie brzmi!). Młody mężczyzna wyrusza w podróż przez kraj. Po drodze zatrzymuje się w pewnym motelu... (a to dopiero niezwykłe!) Losy czworga obcych ludzi połączy upiorny pociąg jadący poza szlakami kolejowymi. Mknie przez Amerykę, wioząc zrodzone w trzewiach historii zło, którego nie da się powstrzymać."
 Nie wiem kto to stworzył ten opis, ale mam wrażenie, że nie tylko nie czytał tej książki, ale na dodatek jest idiotą. 

Czas na ocenę - daję 5 punktów, aczkolwiek odnoszę wrażenie, że jestem znowu zbyt łagodna. Punkty za szybką akcję, za kilka ciekawych fragmentów, oryginalność i ciekawą tematykę. Za co odjęłam - napisałam już wcześniej.
 Dodam jeszcze raz, że nie mogę uwierzyć, że ktoś kogo zachwala sam King może pisać tak złe książki - może tylko ja nie potrafię dostrzec ich wspaniałości?

3 komentarze:

  1. Miałam w planach tą książkę,ale teraz już sama nie wiem:) Chociaż rozbawiłaś mnie opisem,więc może przekonam się na własnej skórze.Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygląda na to, że facet wypala się z każdą kolejną książką ;) Mnie w sumie nawet w szczytowej formie nie porywał, ale trzeba przyznać, że pomysły na fabułę ma nie najgorsze.
    Amber lubuje się w zmienianiu tytułów i tworzeniu oryginalnych opisów - ekipa z wyobraźnią :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Gosiu cieszę się, że Cię rozbawiłam, mnie nie było momentami do śmiechu jak czytałam ;)
    Piotrze - Oni chyba mają jakiś poważny problem ze sobą :P

    OdpowiedzUsuń