O mnie

Moje zdjęcie
Czytaj to co piszę, ja kryję się za słowami.

"Dużo Szaleństwa, więcej Grzechu" E.A. Poe

"Jeśli cnotliwą postać może przybrać diabeł, no, to panowie, macie go przed sobą." John Webster

poniedziałek, 19 listopada 2012

Błazenada w czystej postaci.

Christopher Moore
"Błazen"

Wydawnictwo: MAG
ISBN: 978-83-7480-123-2
Data wydania: 2009
Miejsce wydania: Warszawa
Tytuł oryginału: Fool


Cytat na dziś:
"- A będzie haniebne kurewstwo?
- Chyba możesz na to liczyć.
- Cudnie! Śliniak klasnął w dłonie i zapląsał, podśpiewując: - Haniebne, najpaskudniejsze kurewstwo, haniebne, najpaskudniejsze kurewstwo!"

 
Dzisiaj będzie momentami wulgarnie i niesmacznie, ale temat tego wymaga. Ja i moje prostackie poczucie humoru czujemy się z tej okazji znakomicie! Wy też możecie dzisiaj liczyć na haniebne, najpaskudniejsze... fragmenty :)
 

To już moje czwarte spotkanie z Christopher'em Moore'm. W sumie nie rozglądałam się jakoś specjalnie za jego książkami, ale jak się trafiło, to dlaczego nie... 
Gdy zaczynałam czytać "Błazna" miałam mieszane uczucia. Tekst nazwany ostrzeżeniem, który znajdziemy na samym początku jest zabawny, napisany językiem stylizowanym na "starodawny":
"Opowieść to sprośna a rubaszna, ohydne gwałty, morderstwa, okaleczenia, zdradę i klepanie po tyłku ukazująca. Wulgarności i bluźnierstw w księdze tej zawartych świat jeszcze nie widział, jako też podobnego nagromadzenia dziwnej gramatyki, bezokoliczników i okazjonalnej masturbacji. Drogi Czytelniku, gdyby Cię to turbowało, księgę tę z dala omijać radzimy, chociaż chcemy Cię jeno zabawić, afrontu nie czyniąc."  To nastroiło mnie pozytywnie do tej lektury. 
Z drugiej strony byłam pełna obaw. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że utwór pisany jest jak dramat (podział na akty, didaskalia itp), do tego od razu widać inspiracje utworem "Król Lir"*. Byłam rozczarowana i miałam ochotę rzucić "Błazna" w kąt. Jednak przypomniałam sobie wcześniejsze powieści Moore'a i stwierdziłam, że to może być ciekawe doświadczenie, a odważny i niewysublimowany humor jaki reprezentuje autor na pewno jakoś ubarwi lekturę. Wkrótce okazało się, że nie było się czego bać. Czytając utwór szybko zapomina się, że wzorowany był na Szekspirowskiej tragedii. Książka ma prawie 400 stron, mimo to akcja jest tak szybka, że zdaje się jakby było ich 100. Akcja w Błaźnie" wciąga, język jest prosty (momentami aż chciałoby się rzec, że prostacki ), nie zabrakło humoru ani dziwacznych postaci. Rozdziały są krótkie i zakończone w taki sposób, że po prostu MUSISZ przeczytać następny. Natychmiast! Muszę przyznać, że czas przy tej lekturze mijał szybko. 
Bardzo spodobał mi się pomysł na nietypowe objaśnienia, które autor umieścił pod tekstem. Szkoda tylko, że wraz z każdą przewróconą stroną tych informacji jest coraz mniej. Na dodatek przypisy te są pisane niekonsekwentnie - jedne napisane są poważnie, inne zupełnie żartobliwie - byłoby ciekawiej, gdyby autor trzymał się jednej konwencji. A przykład takiego przypisu? A proszę bardzo:

Kusiolubstwo - inaczej penisofilia. Z łac. kusius-lubius.

Zerżnięta fabuła.
Fabuła była mocno wzorowana na "Królu Lirze", podobnie jak postacie - większość została "zerżnięta" od Szekspira. Oczywiście Moore trochę to pozmieniał, dodał coś od siebie, pomieszał niektóre wątki, ale główny zarys pozostał ten sam. Przejdźmy do właściwego tematu:
Głównym bohaterem, z którego perspektywy obserwujemy otaczający nas świat jest błazen królewski o imieniu Kieszonka.  Trefniś jest zaufanym przyjacielem króla Lira, dzięki protekcji może pozwolić sobie na wulgarne komentarze pod adresem wysoko urodzonych. Przysparza mu to wielu wrogów, ale mężczyzna zdaje się tym nie przejmować. 
Pewnego dnia, stary już król wzywa do siebie swoje trzy córki i prosi je, aby opowiedziały o uczuciu którym darzą ojca. Dwie z nich przy użyciu kwiecistych słów opisują swoją miłość do króla tak wspaniale, że ten postanawia podarować im rozległe tereny swego królestwa. Trzecia, najmłodsza i do tej pory najukochańsza córka nierozsądnie nie realizuje prośby ojca, nie chce afiszować się ze swoimi uczuciami. Ojciec postanawia wydziedziczyć swoją córkę i odesłać ją do Francji. Kieszonka jest świadkiem tych dramatycznych wydarzeń. Błazen postanawia wykorzystać sytuację i zaczyna knuć misterną intrygę, która skończy się w nieprzewidywalny sposób. 
Podczas naszej podróży po pseudo-szekpsirowskim świecie spotkamy trzy wiedźmy rodem z Makbeta, jednego śliniącego się przygłupa, szczekającego hrabiego, gadającego kruka i wiele innych barwnych postaci. Aha, no i oczywiście ducha. "Zawsze jest cholerny duch!"***
Odwiedzimy Albanię (ale nie tę o której myślicie), tajemnicze i spowite mgłą lasy, będziemy gośćmi na królewskiej uczcie, zajrzymy do klasztoru, w którym mieszka nietypowa "święta", będziemy taplać się w błocie, nurzać w ohydzie i oglądać udziwnione sceny erotyczne z udziałem księżniczek-nomfomanek. 

Humor czy coś w tym stylu
Zadziwiające, jak jeden autor potrafi zaserwować czytelnikom tak zróżnicowane poziomem żarty. W "Błaźnie" raz czytamy całkiem przyzwoite teksty (w porównaniu do tych z "Krwiopijców" wypadają jednak blado), które wywołują  uśmiech na twarzy. Po chwili jednak Moore dosłownie częstuje nas "sucharami", magicznie zamieniając się w komika na poziomie niejakiego Karola S.**. Przykra sprawa, bo pisarz ten  ma potencjał, potrafi rozbawić niemalże do łez, ale niestety widocznie i jego dotyczy zasada, która głosi, że każda następna książka jest coraz słabsza.
Zupełnie inną kwestią jest to, że każdy ma inne poczucie humoru - jedni przy lekturze będą się zanosić śmiechem, drudzy pokiwają głową z politowaniem. W moim wypadku było to coś pośrodku, momentami się pośmiałam, ale bywały chwile, gdy na usta cisnęło się słowo "żenujące". 
Skoro mowa o humorze nie mogę się oprzeć i zacytuję Wam kilka nieistotnych dla fabuły fragmentów, dzięki którym będziecie mogli sprawdzić, czy ten typ humoru Wam odpowiada:

1. O rywalizacji dwóch papieży
"Wkrótce cała gildia opiekunów tanich miejsc świętych w całej Europie powołała własnego papieża - Pijusa Stosunkowo Bezwstydnego, Papieża Dyskontowego Pragi. Wojna cenowa trwała w najlepsze. Jeśli holenderski papież dawał sto lat odpustu za szylinga i bilet na prom, Papież Dyskontowy dawał dwieście lat, a do tego jeszcze kość udową jakiegoś pomniejszego świętego i drzazgę z Prawdziwego Krzyża. Papież Detaliczny proponował tandetny bekon na hostii podczas komunii, a Dyskontowy odpowiadał nocną mszą z zakonnicami topless."

2.  
"Cicho, nie możesz tak iść do komnat, cuchniesz gównem. Znowu spałeś w stercie gnoju?
- Było ciepło.
- Ciepło nie jest najważniejsze. Jeśli chcesz ciepła możesz spać w wielkiej sali ze wszystkimi.
[...]
- Nie wolno mu - wtrąciła Mary. Szambelan mówi, że jego chrapanie straszy psy.
[...]
- Za chrapanie? Nie wolno mu wchodzić do sali? Brednie!
- I za obsikanie żony stolnika - dodała Mary.
- Było ciemno - wyjaśnił Śliniak. 
- Zaiste nawet za dnia łatwo pomylić ją z wygódką, ale czyż nie szkoliłem Cię w panowaniu nad swoimi płynami?
- I to z wielkim powodzeniem - odezwała się Kiłowa Mary, wywracając oczami i spoglądając na oszronioną nasieniem ścianę."   

Mniej więcej taki specyficzny typ humoru oferuje nam Moore w "Błaźnie". I co Wy na to? Zbyt prostackie czy da się znieść? 

Bohater - antybohater
Książkę czytałoby mi się znacznie przyjemniej i łatwiej gdyby nie odpychający wręcz główny bohater. Nikczemnego wzrostu (sama o sobie też tak mówię :D), nieatrakcyjny, chamski i wulgarny (normalnie mi to nie przeszkadza, ale tutaj przelało czarę goryczy) trefniś nie dał się polubić. Postać tę opisałabym jednym słowem - obleśny. Jego decyzje, kultura osobista i wszystko inne, co składa się na całościowy wizerunek tej osoby jest delikatnie mówiąc niesmaczne. 

Lubieżna lektura
Może humor w "Błaźnie" nie jest najwyższych lotów, ale jest w tej książce coś, za co muszę pochwalić Moore'a. Pisze o wszystkim, potrafi zmieszać z błotem każdą idee, każdego człowieka, nie waha się podeptać największych nawet świętości. Nie boi się krytyki czy oskarżeń. Wszystkim dostaje się po równo - "szlachcie", urzędnikom, instytucjom państwowym, mieszczanom, rycerstwu, obcokrajowcom, a nawet kościołowi (a raczej w szczególności kościołowi). Pisze o wszystkim, często kontrowersyjnie, niekiedy wręcz obrzydliwie. Cenię pisarzy, którzy nie cofną się przed żadnym tematem, opisują wątki, o których inni pisarze nawet nie pomyślą. W "Błaźnie" pełno jest opisów kopulacji, masturbacji, mnóstwo wulgaryzmów (dominuje "Do ciężkiej kurwy!") . Odważne posunięcie. Brakowało mi słowa jakie najlepiej oddawałoby charakter tego utworu, po krótkim namyślę stwierdzam, że słowo "lubieżna" pasuje najbardziej. Miłośnicy ostrego humoru, ciętych ripost, wyuzdanego seksu czy groteskowego humoru będą uradowani czytając ten utwór. 

Ciężko mi jednoznacznie określić książkę Moore'a jako dobrą czy złą. Ma wyraźne plusy (ciekawa forma, nowatorskie rozwiązania, odważne tematy, ostry humor, interesujące postacie), ale także sporo minusów (odpychająca postać główna, niekonsekwencja, niekiedy brak logiki). Czytając cały czas zadawałam sobie pytania - po co Moore napisał taką książkę? I jak to się stało, że jest taka pokręcona? Czy traktować to jako komedię czy tragedię? Autor pod koniec postanowił poniekąd odpowiedzieć na te pytania:

"- Kieszonko, ty łotrze, wpakowałeś mnie w komedię.
- No tak, dla niektórych to komedia.
- Kiedy zobaczyłem ducha, myślałem, że kroi się tragedia.
- Ano, w tragedii zawsze jest cholerny duch.
- Ale nieznana tożsamość, wulgarność, lekkość tematu i ubóstwo idei... To bez wątpienia komedia. Jestem ubrany nieodpowiednio do komedii, cały w czerni.
- Tak jak ja, a jednak jesteśmy tutaj.
- A zatem to komedia.
- Czarna komedia...
[...]
- Więc komedia?
- Cholerny duch przepowiada przyszłość, nie?
- A całe to nieuzasadnione chędożenie?
- Genialna zmyłka. "

W nocie od autora też możemy znaleźć kilka słów na ten temat, które mogę zacytować bez ujawniania ważnych fabularnych elementów:

"Wiem co myślicie:<< Dlaczego ty, amerykański pisarzu humorystyczny, porywasz się na geniusz największego mistrza angielskiego, jaki kiedykolwiek żył? Myślałeś, że co możesz osiągnąć oprócz nasikania do basenu i utonięcia we własnych płytkich aspiracjach?>>.
Myślicie: <<Szekspir napisał doskonałą, elegancką tragedię, która świetnie się broni, a ty nie możesz zostawić jej w spokoju. Musisz obmacać ją całą swoimi tłustymi łapskami, splugawić chędożeniem borsuków i małpim nasieniem. Chyba po prostu nie dane nam zachować tego, co piękne>>. 
[...]
Ale macie rację, przerobiłem na karmę dla psów angielską historię, geografię, Króla Lira   i język angielski w ogóle. Ale na swoją obronę... cóż, właściwie nie mam nic na swoją obronę [...]"

Moore pisze także takie słowa:
"Zupełnie jakby Will cisnął swoje pióro w powietrze i powiedział: << - Nie wiem, co się , do diabła dzieje, ale rzucę widzom tę kupę bredni i zobaczymy, czy się przyjmie>>."  
No cóż, widać kolejną inspirację w takim razie - odniosłam wrażenie, że Moore też tak uczynił z tym utworem... 

Książkę oceniam na 4, polecać nie będę, odradzać też nie - dostaliście próbkę humoru, oceńcie sami czy warto.  

 * lub jak kto woli Llyr lub Lear
** http://www.youtube.com/watch?v=FMSj1RidNHI 
*** cytat z "Błazna", który przewija się wielokrotnie na kartach powieści 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz