O mnie

Moje zdjęcie
Czytaj to co piszę, ja kryję się za słowami.

"Dużo Szaleństwa, więcej Grzechu" E.A. Poe

"Jeśli cnotliwą postać może przybrać diabeł, no, to panowie, macie go przed sobą." John Webster

czwartek, 28 czerwca 2012

Zombiologia stosowana

Brian Keene
"Noc Zombie"

Wydawnictwo: Amber



ISBN: 978-83-241-3372-7


Data wydania: 2009


Miejsce wydania: Warszawa


Tytuł oryginalny: The Rising




W pogoni za ideałem
 Cały czas szukam książki o zombie, która będzie bliska ideałowi. Warunki nie są zbyt wygórowane. Szukam utworu traktującego o umarlakach w klasycznym wydaniu, jeśli ktoś zna tytuł to proszę o wpis w komentarzach. A jakie są moje wymogi? Książka najbliższa klasyce, w której zombie to kupa gnijącego mięsa, żądna ludzkiej tkanki. Bez zbędnych udziwnień i kombinacji, mile widziane obszerne postapokaliptyczne wątki. Najchętniej przeczytałabym utwór, w którym fabuła rozpoczyna się jeszcze przed inwazją zombie. Czy ja tak wiele wymagam? 
 Dzisiaj na warsztat biorę kolejną książkę o zombie. Obawiałam się, że ta przygoda może skończyć się równie tragicznie jak ta z "Krwią zombie", ale podejrzenia te okazały się bezzasadne. Na początku obyło się bez rewelacji, ale w pewnym momencie fabuła poszła w bardzo dobrym kierunku i pozytywnie mnie zaskoczyła. Książce brakuje sporo do mojego ideału, ma dosyć znaczące odchylenie - zombie są istotami inteligentnymi. Powiedzmy, że to nowatorskie i interesujące spojrzenie na temat, ale nie tego oczekiwałam. Spojrzenie na zombie ewoluuje wraz z rosnącym zainteresowaniem tą tematyką. I w ten oto sposób pojawiają się takie dziwolągi jak zombie przyjaciel-obrońca z jakiegoś szmirowatego filmu czy gry; umarlak trzymany na smyczy i oglądający telewizję (w komedii "Wysyp żywych trupów"), zombie weganie (Attack of the Vegan Zombies) i wiele, wiele innych kuriozalnych stworów.
Przyglądając się tematyce zombie można zauważyć, że temat ten chociaż dosyć często wykorzystywany, mimo wszystko jest obecnie daleko w tyle za duchami, wilkołakami (szczególnie tymi przystojnymi) oraz wampirami (nawet tymi błyszczącymi). Zombie są obecne, ale czuję pewien niedosyt.  Zarówno beletrystyka jak i współczesne kino grozy traktują ten motyw odrobinę po macoszemu. A szkoda bo tkwi tu ogromny potencjał. Muszę zadać sobie jednak pytanie - czy lepszy brak książek o tej tematyce, czy może wysyp kiepskich i czasem wręcz śmiesznych opowiastek? Trudna sprawa. 


Geneza - czyli jakim cudem oni to wymyślili?
Chociaż na tym blogu znalazły się już wcześniej dwa artykuły o zombie (recenzja wspomnianej wcześniej książki "Krew zombie" oraz dosyć obszerny artykulik o serialu "The Walking Dead") to nie było okazji napisać kilku słów o tych istotach. 
Samo pojęcie wywodzi się z języka afrykańskiego i jest ściśle związane z wierzeniami voodoo. Wyznawcy wierzyli (a niektórzy do tej pory wierzą, np na Haiti), że kapłani są w stanie uśmiercić człowieka a potem ponownie powołać go do życia, kontrolując przy tym jego wszystkie zachowania. Istoty takie wykorzystywane były do różnych celów, nawet tak banalnych jak prace gospodarskie. Według wierzeń zmartwychwstały człowiek nie był żądną ludzkiego mięsa istotą, tylko zwykłą marionetką, która bez chwili zastanowienia wykonuje wszystkie polecenia. Po spożyciu pokarmów zawierających sól wskrzeszony miał jakoby "ocknąć się", zdać sobie sprawę ze swojego położenia, po czym najzwyczajniej wracał do miejsca pochówku i radośnie zakopywał się w ziemi. Obraz ten znacznie różni się do tego, który jest obecnie zakorzeniony w naszej kulturze masowej. W dzisiejszych czasach uważa się, że ludzie uznawani za martwych byli w rzeczywistości odurzani różnego rodzaju substancjami, ich procesy życiowe spowalniały i uznawano ich mylnie za nieżywych.Skąd pomysł żeby z wierzeń tych utworzyć przerażającego, pragnącego ludzkich mózgów stwora? Ścieżki ludzkich myśli są niezbadane i fascynujące. 
Pisząc o zombie nie sposób nie wspomnieć dwóch nazwisk, które ukształtowały legendę. Pierwszym z nich, można by rzec prekursorem zombie był William Seabrook. Niestety na temat samego autora jak i jego książki "Magiczna wyspa" nie udało mi się wiele znaleźć. Will lubił sobie chlapnąć a prawdopodobnie także podładować swoją wyobraźnię za pomocą nielegalnych środków psychoaktywnych. Gdy dodamy do tego pobyt na Haiti i pisarską fantazję otrzymamy mieszankę wybuchową, dzięki której zombie zagościły w literaturze popularnej, a może nawet odpowiedź na pytanie skąd wykluł się tak przedziwny pomysł. Ubolewam, że nie przeczytałam "Magicznej wyspy", ale nie byłam w stanie jej znaleźć. Jeśli posiadasz książkę w formacie pdf lub doc i masz ochotę uszczęśliwić kobietę to prześlij proszę na maila: krytykantka0@vp.pl (Bóg zapł... znaczy się Szatan zapłać, a tak w ogóle to nie pogardzę żadną dobrą książką ;) )
Wróćmy do meritum. Drugim nazwiskiem elektryzującym fanów zombie jest George Romero. Jego "Noc żywych trupów" zatrzęsła kinem i stała się początkiem nowej ery zarówno dla swojego gatunku jak i dla całej kinematografii. Dzieło nie tylko wzbudzało strach w widzach, ale także poruszało ówczesne tematy tabu, wprowadzało również elementy jakich wcześniej nie było w żadnym filmie. Dla fanów zombie oraz starego kina to prawdziwa uczta, szczerze polecam. Romero nie tylko powołał do życia niesamowicie interesujące kreatury, ale także zapewnił im stałe miejsce w masowej kulturze. Marzy mi się maraton filmów z serii o żywych trupach, bo z przykrością muszę stwierdzić, że nie oglądałam wszystkich.  Myślę, że o panu Romero na pewno jeszcze tutaj przeczytacie, więc dziś nie rozpisuję się już więcej na ten temat. 
Czym więc jest zombie? Uogólniając: istotą która została przywrócona do życia, łaknącą ludzkich mózgów/mięsa, często mocno już nadgniłą. Porusza się zazwyczaj powoli, przebywa w większej grupie lub szuka ofiar w pojedynkę. Jedynym sposobem na odesłanie umarlaka z powrotem na tamten świat jest zniszczenie mózgu stylem dowolnym. Często ofiary, które nie zostały rozszarpane, a jedynie nadgryzione lub połechtane pazurkiem zombie-przyjemniaczka, po kilku godzinach umierają, po czym powracają jako żywe trupy.
Ostatnimi czasy w kontekście wydarzeń na Florydzie coraz więcej mówi się o tym, że scenariusze rodem z książek i filmów G. Romero mogą się urzeczywistnić. W internecie zaroiło się od teorii spiskowych, sposobów na przetrwanie zombie apokalipsy, a także ludzi takich, którzy bardzo, ale to bardzo chcieliby być uczestnikami takich wydarzeń. Pojawiły się również fałszywe lub zmanipulowane artykuły, które momentami wzbudzały przerażenie czytelników. Jednymi z najciekawszych fake'ów były:

Artykuł ten sugeruje, że mężczyzna który zaatakował bezdomnego na Florydzie jest zakażony nieznanym wirusem. Wirus ma być wysoce zaraźliwy, nie ma na niego dostępnego leku. Na pierwszy rzut oka można się nabrać.
Drugi wycinek dotyczy rzekomej mutacji wirusa H1N1, który jest w stanie "zresetować" serce ofiary, człowiek zmartwychwstaje i zachowuje się ekstremalnie agresywnie.


Czemu gnijesz najdroższy?
Zarówno w literaturze jak i w filmach podawane są różne przyczyny przemiany w zombie. Do tej pory spotkałam się z dużą ilością, ale podejrzewam, że jeszcze niejedna będzie w stanie mnie zaskoczyć. Jeśli Twój narzeczony/sąsiad lub listonosz zmieni się nagle w zombie możesz obwiniać:
- wirusy (naturalne lub sztucznie stworzone),
- terrorystów + impuls przesyłany przez sieć telekomunikacyjną,
- kosmiczne promieniowanie,
- toksyczne odpady,
- pestycydy/nawozy sztuczne,
- magię/voodoo,
- eksperymenty,
- obcą rasę pragnąca przejąć kontrolę nad Ziemią/uruchomienie zderzacza hadronów
Może również zdarzyć się tak, że będzie brakowało skonkretyzowanej przyczyny (w przypadku książki możemy domyślać się tego, co chciał przekazać nam autor: "yyyy..... przyczyna.... eeee... tego... Nie wiem! Sam sobie wymyśl!)
Powody różne, niektóre dosyć barwne, inne po prostu naciągane, ale każdy ma swoje zalety. 


Wreszcie fabuła
Głównym bohaterem jest Jim Thurmond. Mężczyzna po przejściach, który na nowo układał sobie życie, ale przeszkodziła mu w tym inwazja zombie. Stracił kobietę swojego życia (Carrie), która była w ciąży z ich pierwszym dzieckiem. Jim dowiaduje się, że wiele kilometrów od miejsca w którym jest, życie jego syna z poprzedniego małżeństwa jest w niebezpieczeństwie. Postanawia wyruszyć na ratunek. Mężczyzna podróżuje przez wyniszczony kraj. Na swojej drodze spotyka innych ocalałych i wraz z nimi dąży do ocalenia swojego synka. Na uwagę zasługuje przede wszystkim Frankie. Dziewczyna, której życie nigdy nie oszczędzało. Uzależnienie od narkotyków popchnęło ją do prostytucji i z jej życia uczyniło istny koszmar. Dzięki ciężkim doświadczeniom Frankie łatwiej odnajduje się w postapokaliptycznej rzeczywistości, gdzie każdy zdany jest na siebie. Dziewczyna jest twarda, silna i wie czego chce. 


Kopniak w czoło od fabuły
Na początku książka nie przypadła mi do gustu, byłam lekko rozczarowana. Potem książka się rozkręca, jest taki moment, który totalnie mnie skopał i  od tego czasu książka spodobała mi się dużo bardziej. Nie będę zdradzała szczegółów, ale podpowiem, że chodzi mi o moment w domu na wsi... Mocny kawałek. Szokujący, zaskakujący i kierujący książkę na dobre tory.
Autor nie boi się sięgnąć po wstrząsające i kontrowersyjne elementy. Niemowlak zombie pozostawiony w wózeczku lub w samochodzie to jeden z takich fragmentów, które wywołują dreszczyk. Klimatyczne i wpasowujące się w klimat gore było także małe zombie, które wychodziło z brzucha ciężarnej Carrie. Zdecydowanie nie jest to książka skierowana do wrażliwych. Morza krwi, gnijące mięcho, przemoc i gwałt - wszystko to znajdziemy na kartach tej powieści. Bez cenzury, okraszone seksem (aczkolwiek odrobinę jedynie) i wulgaryzmami.
Nie podobało mi się to, że zombie są inteligentne a ich pochodzenie kosmiczne. Niektóre momenty przez to są wręcz śmieszne - zombie za kierownicą nie były straszne, tylko żałosne. To samo tyczyło się ataku zwierząt leśnych-zombie. Śmiałam się w głos z absurdalności faktu, że człowieka pożerają wygłodniałe wiewiórki. A już szczytem była rybka akwariowa, która doprowadziła do tragedii. Wydarzenia te odjęły powagi i przez to zdecydowanie nie należą do moich ulubionych. Finał jest bardzo intrygujący, chętnie sięgnę po kontynuację - "Miasto żywych trupów".
W książce miasta są nieprzyjazne i pełne zombie-ludzi a wsie i nieużytki pełne zombie-zwierząt, nie ma nigdzie schronienia, które byłoby bezpieczne. Co ciekawe w tych trudnych czasach nie każdy jest przyjaźnie nastawiony. Można zarobić kulkę od innych ocalałych lub zostać przymusowo zwerbowanym do wojska, które resztkami sił broni się przed inwazją. W świecie z "Nocy Zombie" wszystkie ludzkie prawa i przywileje odeszły w zapomnienie. Kobiety są wykorzystywane seksualnie w celu podnoszenia morale wojskowych, mężczyźni używani do katorżniczej pracy. Nie można liczyć na nikogo, nikomu nie można ufać. Dezercja lub nieposłuszeństwo są karane okropną i brutalną śmiercią. W świecie ogarniętym przez zombie nie tylko te obce potwory są zagrożeniem dla człowieka. Największym zagrożeniem są ludzie sami dla siebie. Czytelnik bardziej jest przerażony dehumanizacją społeczeństwa niż samymi zombie. Keene opisał to w fascynujący sposób. Mało kto jest w stanie oddać tak szczegółowo realia świata postapokaliptycznego. Wszechobecny pesymizm i zagłada sprawiają, że łatwiej wczuwamy się w atmosferę jaka panuje w utworze. 
Książkę czyta się łatwo i przyjemnie, dzięki wartkiej akcji, sporej ilości dialogów i interesującej fabule. Jak już wspomniałam przeszkadzają absurdalne momenty, ale warto zagryźć zęby i przeczekać. Myślę, że w mojej biblioteczce znajdzie się na pewno miejsce na tą książkę. Polecam miłośnikom brutalnych horrorów.
Moja ocena: 8
A Ty jak zachowałbyś się podczas zombie apokalipsy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz